Od czasu do czasu zabieram się za szycie. Coś trzeba naprawić, coś przeszyć (lubię upcycling), coś uszyć nowego. Na ogół wtedy dziewczyny przypominają sobie, ze mamy w domu pudło z gałgankami a lalki potrzebują nowej garderoby. Zaczyna się gałgankowe szaleństwo.Tym razem do zabawy została wciągnięta babcia. Babcia wzrok ma jeszcze dostatecznie dobry, żeby zawiązać supełek na nitce albo pokazać jak można zrobić ubranko bez szycia.
Nawet wielkanocny kurczak dostał przyodziewek. Lusia zadowoliła się robieniem ubrań bez szycia i całkiem nieźle jej wychodziło wiązanie i motanie gałganków.Misia sztukę posługiwania się igło opanowała już dawno. Ścieg coraz drobniejszy i równiejszy. Wykroje coraz bardziej przemyślane. Nawet guziki jako ozdoby przyszywa.
Tymczasem ja, nie zważając na armagedon jaki powstał w wyniku działania dziewczynek uszyłam trzy podkoszulki, dwie czapki i leginsy.
Podkoszulki! Niezła jesteś! Ja umiem tylko serwetki i worki 🙂 A z czego to uszylas?
Mój brat pracuje w warsztacie samochodowym. Mają klienta, który ma szwalnie i szyje bieliznę bawełnianą dla którejś sieciówki. Przywozi im całymi workami ścinki, żeby mieli czym czyścić części jak naprawiają samochody. Tylko, że te ścinki często są bardzo duże i brat mi odkłada. Jednym słowem upcycling. Ja szyję ze ścinków z szwalni a dziewczyny ze ścinków które ja zostawiam