Po ostatnich zajęciach sekcji plastycznej w Klubie Żandarmerii, na które uczęszczają moje dziewczyny, ze strony prowadzącej padła propozycja z tych nie do odrzucenia. A może by tak Misia wzięła udział w konkursie. Misi nie trzeba było dwa razy powtarzać skoro „nagrodą” za przejście eliminacji okręgowych miał być wyjazd do Kołobrzegu. Po szybkiej naradzie jako technikę wykonania pracy wybrałyśmy szycie. Tytuł pracy „Poduszka dla małego powstańca”. To był prawdziwy maraton.
Do tej pory jedyną rzeczą jaką Misia uszyła sama od początku do końca był kotek z polaru. Teraz projekt był o wiele bardziej skomplikowany i wymagający. No właśnie, projekt. To właśnie od pomysłu i inspiracji zaczęła się praca. Później powstał projekt i Misia dowiedziała się jak bardzo w szyciu potrzebna jest matematyka, nawet przy czymś tak prostym jak poduszka. Trzeba przecież obliczyć ile materiału potrzeba i zmierzyć, czy mamy go dość.
Drugim wyzwaniem, z którym przyszło się jej mierzyć to krojenie materiału. Odmierzanie, zaznaczanie szpilkami, rysowanie mydłem lub kredą i równe, precyzyjne cięcie. Kotka z polaru można uszyć po prostu przykładając do siebie dwa kawałki materiału i zszywając. Kiedy stawka jest większa, potrzebna jest też większa staranność i precyzja. Żeby połączyć poszczególne elementy trzeba było fastrygować albo użyć szpilek. I jeszcze więcej szpilek…
Następnie w ruch poszła maszyna do szycia. Jasiek z wypełnieniem wystarczyło szybko zszyć na maszynie, ale Misia nigdy tego nie robiła. Główna konstrukcja poszewki miała zostać uszyta na maszynie, by znacznie przyspieszyć pracę i gwarantuje większą trwałość. Tak więc przyszedł czas na naukę nawlekania nici, nawijania nici na bębenek…
…szycia ściegiem prostym i zygzakiem. A przede wszystkim równego prowadzenia materiału. Poszło lepiej niż mogłam się spodziewać.
Kiedy główna konstrukcja poszewki była gotowa trzeba było zająć się aplikacją. Ta, z założenia miała być przyszywana ręcznie. Najpierw jednak trzeba było ją przygotować. Misia poznała więc tajniki konstruowania aplikacji. Nauczyła się przenosić elementy aplikacji z projektu na materiał przy użyciu flizeliny. Używając jej jak kalki odrysowywała potrzebny element, wycinała a potem kopiowała na materiale.
Krok po kroku elementy aplikacji zaczęły się układać w całość.
Niektóre części trzeba było połączyć ze sobą przed przyszyciem ich do poszewki. Ponad to Misia zdecydowała się zrobić haftowany nos. Musiała się więc zmierzyć z kolejną umiejętnością, haftowaniem. Przyszywanie oczu z guzików to już był naprawdę drobiazg.
Miś potrzebował też kocyka, którego brzegi trzeba było estetycznie wykończyć, Misia nauczyła się więc ściegu dzierganego.Kiedy wszystkie elementy aplikacji były przygotowane wystarczyło już tylko umieścić ją na poszewce, unieruchomić i przyszyć.
Przedtem jednak Misia wykonała jeszcze pikowanie, żeby czerwony fragment tła zamienić w ścianę z cegieł. Już przypinając elementy aplikacji do poszewki zaczęła sobie zdawać sprawę z tego ile jeszcze czeka ją ręcznego szycia.
Na szczęście, mimo chwil zwątpienia i ogromnego zmęczenie, doprowadziła sprawę do końca. Dając przy tym sobie ogromną satysfakcję.
A jaki jeszcze, poza jej własną satysfakcją, będzie efekt tej ciężkiej pracy, to się okaże za tydzień. Na razie jedynym jej zmartwieniem jest czy ta poduszka do niej wróci, bo bardzo by chciała ją mieć.
Ten projekt szybki jak blitzkrieg obfitował w nowe umiejętności, które Misia opanowywała w mig:
- odmierzanie i precyzyjne krojenie materiału
- łączenia materiału szpilkami i fastrygą
- obsługa maszyny do szycia (nawlekanie, nawijanie nici, podstawowe ściegi)
- konstruowanie aplikacji z wielu elementów
- haftowanie
- obrębianie materiału ściegiem dzierganym
Powiedziałabym, że jak na kilka dni to bardzo dużo.