Jedziemy na wycieczkę, zapowiedziałam przy obiedzie. Wzięłyśmy aparat, wodę i trochę czereśni na podwieczorek, założyłyśmy kaski i w drogę. Od celu dzieliły nas 4 km.
– A dokąd jedziemy mamo?
– Na safari
– Oj mamo!
– Mówię serio. Będziemy przedzierać się przez pustynię a potem polować na lwa.
– Oj mamo!
Oczywiście wcale nie zamierzałam dotrzeć na rowerach aż na pustynię. Nie mam takich ambicji jak Kazik. Zabrałam dzieci do lasu. Miśka świetnie sobie radziła, ale o jej kondycję byłam spokojna. Lusia jechała w foteliku i nuciła sobie coś pod nosem. Wreszcie dotarłyśmy na Pisakową Górkę. No czyż nie mówiłam, że będzie dużo piasku?
Zostawiłyśmy rowery i poszłyśmy polować na lwy.
– Ale mamo! Lwy?
– Tak lwy, najprawdziwsze.
Lwów wcale nie trzeba było długo szukać, już dawniej widziałam całe ich stada w tej okolicy. I oto po kilku krokach znalazłyśmy charakterystyczne ślady.
Liczne skupiska regularnych, kształtnych, stożkowatych dołków o średnicy od dwóch do pięciu centymetrów świadczyły o tym, że lwom całkiem dobrze się tu żyje.
– No chodźcie dziewczyny, pokażę wam lwa. Misia weź patyczek i delikatnie kop w tym dołku.
już po chwili kopania oczom naszym ukazał się prawdziwy lew. A dokładniej mówiąc mrówkolew. Bardzo okazały, bo wybraliśmy jeden z większych dołków.
Przyjrzałyśmy się dokładnie po czym wpuściłyśmy go z powrotem do dołka i obserwowałyśmy jak się sprawnie zakopuje.
Mimo długich obserwacji nie udało nam się zobaczyć jak ten drapieżnik poluje. Na szczęście w sieci można znaleźć sporo filmików na ten temat.
Potem zjadłyśmy ze smakiem czereśnie robiąc sobie zawody w strzelaniu pestkami i poszłyśmy oglądać wielkie leśne mrowisko. Lusia bała się podejść bo mrówki chodziły jej po butach. Misia się odważyła. Zadziwiające, że w pobliżu mrowiska nie mieszkał ani jeden mrówkolew.
Na koniec wróciłyśmy na chwile do mrówkolwów i postanowiłyśmy zaproponować jednemu przeprowadzkę do naszego ogrodu. Powinien mieć dobre warunki do życia. Słoneczne stanowisko, suchy piasek i mnóstwo mrówek. Zobaczymy, czy się zadomowi.
Wpis powstał w ramach projektu Mały Przyrodnik
Mrówkolew, od razu mi się kojarzy z Muminkami! 😀 Bardzo fajna wyprawa z mnóstwem wiedzy zdobytej przy okazji. A co do braku mrówkolwów przy mrowisku, to może większa masa mrówek po prostu by takiego mrówkolwa zjadła? W końcu w gromadzie są znacznie silniejsze niż pojedynczo, jak szczury 🙂
Mojej koleżance tak samo się skojarzyło i od razu pożyczyła nam odpowiednią książkę. A co do mrówkolwów w pobliżu mrowiska to też mi to przyszło do głowy. Poza tym one tak naprawdę polują nie tylko na mrówki.
Nie znałam takiego robaczka!
Ooo, ale macie fajną górkę! A jak dawno nie robiłam zawodów w pluciu pestkami! Narobiłaś mi chęci;)
A jaki piach gorący! W najbardziej nasłonecznionych miejscach parzył w stopu i trudno było ustać chwilę.
Fajnie, że macie takie miejsce niedaleko siebie 🙂