Właśnie mamy za sobą bardzo udany wakacyjny wypad do Poznania. Pogoda nas nie rozpieszczała i zalała nas fala upałów, ale bardzo dzielnie stawialiśmy jej czoła i coś nieco tego Poznania poznałyśmy. A było tak.
Ania, która prowadzi bloga Kreatywna Mama, zaproponowała nam wizytę. Mówię więc do swojej młodszej córki:
– Pewna moja znajoma zaprosiła nas do Poznania
– Ale do poznania czego? – odpowiada moja zdumiona córka.
Trochę się nagimnastykowałam, żeby wyjaśnić jej że Poznań to takie miasto i że się mówi „Jadę do Poznania”. W reszcie nadszedł czas i się wybrałyśmy. Upałl powodował, że dzieci były bardziej skore do siedzenia w basenie niż do zwiedzania, ale kilka wypadów do samego miasta udało nam się zorganizować.
Stare ZOO
Celem pierwszej naszej wycieczki było Stare ZOO. O Nowym ZOO poznańskim nawet nie myślałyśmy w te upały na otwartych przestrzeniach dzieci by nam się szybko zbuntowały i wycieczka mogłaby mieć przykre zakończenie. Za do Stare ZOO to nieduży park pełen drzew między którymi rozmieszczone są pawilony i wybiegi zwierząt. Niektóre, nawet puste, jako elementy architektury piękne same w sobie. Spacerując spotkaliśmy min woliery z ptakami, wybiegi żółwi i koczkodanów, ulubione przez dzieci surykatki i dostojne czarne łabędzie z młodymi.
Ogród botaniczny
Następnego dnia, szukając cienia i ochłody udaliśmy się do Ogrodu Botanicznego UAM. Dzieci brykały w tak pięknych okolicznościach przyrody, od czasu do czasu zatrzymując się nad roślinami, które je zaciekawiły. Jednak częściej uwagę ich przykuwała woda, która dawała ochłodę i kamienie po których można się było wspinać.
Rynek
Wieczorem, przed następną wycieczką przeczytałam dziewczynom historię o poznańskich koziołkach w zabawnej rymowanej wersji stworzonej przez Elizę Piotrowską.
Tak przygotowani wybraliśmy się na rynek, aby zaczaić się o dwunastej nieopodal ratusza i zobaczyć mechaniczne, trykające się koziołki. Główną atrakcję rynku i symbol Poznania.
Mam jednak wrażenie, że dla dzieci większą atrakcją były liczne fontanny znajdujące się na rynku.
Park Cytadela
Prosto z rynku udaliśmy się do parku Cytadela. Trochę w poszukiwaniu cienia i chłodu, choć tego dnia upał jakby nieco zelżał, a trochę dlatego, że bardzo chcieliśmy znaleźć jakiś skarb (zabawa w geocaching). Na rynku nam nie wyszło, bo GPS trochę wariował a w dodatku było zbyt tłoczno. Park jest imponujący, ma powierzchnię około 100 ha i znajduje się na terenie dawnego Fortu Winiary. Co chwila ukazywały nam się kolejne jego oblicza, od pięknie zagospodarowanych przez ogrodników skwerów po półdzikie leśne zakątki.
Wędrując po parku natknęłyśmy się na wypróchniały wewnątrz pień powalonego dawno drzewa. Nikt jednak nie odważył się wejść do środka w obawie przed zamieszkującymi go „robalami”.
Jednej z alejek pilnowały dwie figury, które mi kojarzą się z Nazgulami. To właśnie tu przyprowadził nas GPS nawigujący do jednego z ukrytych na terenie parku skarbów.
Skarb udało nam się znaleźć bez większego trudu ale większą sensacją była zwinna ruda wiewiórka. To sprytne zwierzątko przybiegło w poszukiwaniu wody. Widocznie już się nauczyła, że po deszczu zbiera się ona w miseczkach znajdujących się u stóp „Nazgula”. Tym razem wody nie było, ale postanowiliśmy się z rudaskiem podzielić naszą i napełniliśmy jedną z miseczek.
Lusia znalazła nawet dorodne purchawki, ale ostatecznie nie zerwałyśmy ich mimo, że nadają się do jedzenia. Wreszcie przyszła pora na zakończenie wycieczki, bo młodsze dzieci były już bardzo zmęczone. Był to tez ostatni dzień naszej wizyty w Poznaniu, gdyż następnego wracaliśmy już do domu (jak ta podróż wyglądała opiszę niedługo). Poznań to piękne, rozległe miasto, które ma wiele do zaoferowania i turystom i mieszkańcom. Aż żal, że trzeba było już wracać.
Nasza wizyta w Poznaniu była bardzo cennym doświadczeniem nie tylko z powodu wypraw turystyczno-krajoznawczych. Stanowiła też ważną, choć momentami bolesną lekcję socjalizacji, szczególnie dla starszych dziewczynek, które w trudny do ogarnięcia dla nas tempie przechodziły ze stanu świetnej zabawy do stanu focha. Takie wybuchowe połączenie dokuczliwego upału i starcia dwóch silnych charakterów.
Oj tam, oj tam… Częstotliwość starć i tak była bardzo rzadko… a spotkanie w realu super 🙂 zapraszamy!
Dziękuje za opis, bo podczas naszych wakacji chcieliśmy pojechać do Poznania, ale nie byliśmy przygotowani, że tyle atrakcji tam jest. Informacja o Parku Cytadela mnie miło zaskoczyło. Może za tydzień uda nam się tam pojechać. Pomyślę wtedy o Was miło 🙂
Oj jest co robić. Jest przecież jeszcze jezioro Maltańskie z całym terenem spacerowo-rekreacyjnym i wąskotorową kolejką jadącą do ZOO. Niedawno postawili tam wodną huśtawkę. Jest zamek, jest Muzeum Rogali gdzie można się umówić na wypiekanie własnych. Są liczne fortyfikacje, jest makieta kolejowa a pod Poznaniem DELI Park. Tydzień to mało, żeby oblecieć 😉