Pora na relację ze spotkania z przedstawicielami drugiego królestwa, królestwa protistów. Nie wiem kiedy bym się o nich dowiedziała, gdyby nie udział w projekcie „Królestwo”, pewnie za rok, bo to jest w programie piątej klasy 😉 O ile wiedziałam, że bakterii w warunkach domowych nie uda nam się obejrzeć nawet uzbrojonym okiem, o tyle co do protistów zaczęłam żywić pewne nadzieje. Trzeba było tylko to oko uzbroić.
Już dawno nosiłam się z zamiarem wyposażenia naszej domowej pracowni badawczej w mikroskop, ale na razie to nie następowało, tj odwlekało się w czasie. Uzbroiliśmy więc oko w mikroskop pożyczony od zaprzyjaźnionej rodziny. Od nich też dostaliśmy hodowlę „żyjątek” znaną min jako hodowla sianowa. Łatwo znaleźć w sieci informację na temat tego jak ja stworzyć, więc nie będę się rozpisywać.
Uzbrojeni w mikroskop zaczęliśmy pierwsze nieśmiałe próby. Polegały one na wykonaniu prymitywnych preparatów zawierających pod szkiełkiem nakrywkowym po prostu rozpłaszczoną kroplę wody. Kilka prób i dziewczynom szło całkiem dobrze.
Najpierw trzeba nabrać kroplę wody z hodowli (albo innej badanej cieczy)
Delikatnie umieścić kroplę na środki szkiełka…
Przykryć szkiełkiem nakrywkowym umieszczając je wpierw skośnie, żeby nie utworzyły się pęcherzyki powietrza.
I preparat gotowy do obserwacji. Pierwsza reakcja: „Mamo, ale tu nic nie ma”. Po chwili: „Mamo, tu się wszystko rusza. Ile tu żyjątek!”
Zabawie nie było końca. Dziewczyny prześcigały się w wymyślaniu, skąd by tu jeszcze wziąć jakąś wodę z żyjątkami. Na naszym podwórku naprawdę jest sporo możliwości. Na koniec pobraliśmy wodę z larwami komarów z jakiejś porzuconej w kącie ogrodu kuwety. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że poza komarami nic widocznego pod mikroskopem tam nie ma. Larwy komarów wszystko zeżarły.
Entuzjazm moich córek spowodował, iż uznałam, że trzeba coś zadziałać z tym mikroskopem i mieć swój. Tak się dobrze złożyło, że dowiedziałam się o planowanej w okolicy imprezie związanej z częściowym zaćmieniem Księżyca. Gdyby nie to, nie wiedziałabym, że mam za miedzą firmę produkującą bardzo porządny sprzęt optyczny. Pozwolę sobie podać jej nazwę, choć to nie artykuł sponsorowany. Firma Delta Optical wystawiła swoje najlepsze teleskopy, żeby każdy kto miał na to ochotę mógł zaobserwować za ich pomocą częściowe zaćmienie Księżyca. Zabrałam Misię (dla Lusi było to zdecydowanie za późno). Przy okazji można było zobaczyć pierścienie Saturna i cztery największe księżyce Jowisza.
A już zupełnie przy okazji zorganizowano ekspozycję mikroskopów produkowanych przez tę firmę. Zaćmienie obejrzałyśmy, Jowisza i Saturna też. A potem nie mogłam oderwać Misi od mikroskopów.
Później wyjechaliśmy prawie na tydzień na Roztocze. Relację zamieścimy przy innej okazji, w każdym razie piękne okoliczności przyrody pozwoliły kiełkować decyzji na temat zakupu. Wybór padł na model Genetic Pro Trino zasilany akumulatorem. Ten model ma możliwość podłączania kamery do rejestrowania obrazu przez osobny tubus. Można więc jednocześnie prowadzić obserwację przez mikroskop i rejestrować obraz.
Teraz mamy już własny mikroskop i możemy się nawet pochwalić co udało nam się za jego pomocą zaobserwować. Przede wszystkim całe mrowie orzęsków, których nie umiemy nazwać.
Po drugie całkiem sporo pantofelków.
Po trzecie stworzonko, które zidentyfikowałyśmy jako jakiś gatunek wrotka. Mamy jeszcze za słabą kamerę, żeby było na niej widać wirujące wokół otworu gębowego rzęski. Musicie nam wierzyć na słowo.
Tak wygląda w maksymalnym dostępnym powiększeniu.
Aż wreszcie znaleźliśmy pewne tajemnicze żyjątko, które jest całkiem spore i porusza się za pomocą wici i nie jest to euglena zielona. Euglena jest zielona i ma wić, że tak powiem, z tyłu. Nasze żyjątko nazwaliśmy roboczo „słonikiem”, przez podobieństwo wici do trąby, i z ogromnym zainteresowaniem obserwowaliśmy. Jest bardzo szybkie i nie było łatwo go śledzić.
Później dowiedzieliśmy się, że to pozbawiony chloroplastów kuzyn eugleny, peranema. Zabawny, prawda?
W końcu zrobiliśmy sobie zawiesinę z ziemi okrzemkowej, żeby obejrzeć resztki pancerzyków tych zabawnych żyjątek.
Nasze zabawy w robienie preparatów, obserwacje i ich rejestrowanie przetykane były dawkami wiedzy. Dowiedziałyśmy się więc że są protisty jedno i wielokomórkowe. Że są samożywne (roślinne) i cudzożywne (zwierzęce). Dowiedzieliśmy się jak się odżywiają i jak rozmnażają.
Żeby lepiej zapamiętać na czym polega proste życie protistów zaprojektowałyśmy ścieżkę dla ozobota.
Wędrując po konturze naszego zabawnego paranema uruchamia albo jego „napęd” albo wodniczki tętniące lub pokarmowe.
Teraz czeka nas dużo pracy, żeby udoskonalać nasz warsztat w dziedzinie preparatyki. Można oczywiście kupować gotowe zestawy, ale o ile ciekawiej jest tworzyć własne. Szczególnie że wyjrzenie przez okno od razu nasuwa myśl co by tu jeszcze włożyć pod mikroskop.
* * *
Wpis bierze udział w projekcie Królestwo
Sprzęt teraz macie mega profesjonalny. A kuzyn eugleny jest świetny! Takiego u nas nie widziałam. Filmy też super wyszły, pięknie wszystko widać.
Rewelacja! Zazdroszczę mikroskopu i jego możliwości. To co u nas bylo widac nie moze byc porownywane z Waszyli zdjeciami i filmikami!
Zabawa z ozobotem świetna 😊
Pingback: Jak organizuję edukację domową córce w nauczaniu początkowym? | Nasza szkoła domowa
Pingback: Prosta chemia domowa, czyli jak w kuchni zbadać współczynnik pH. | Nasza szkoła domowa