Kiedy zapisywałam się do Poczty Planszówkowej, i wskazałam najbardziej interesujące mnie zestawy, gra „Było sobie życie- historia polski” nie była moim celem. Była niejako dodatkiem do innych, o wiele ciekawszych dla mnie, gier z przygotowanego zestawu (poprzednie opisałam niedawno). No ale skoro już do nas dotarła to dla porządku postanowiłam sprawdzić jak się w nią gra. Tak jak widać na pierwszy rzut oka to tradycyjna planszówka o układzie spiralnym z wieloma polami specjalnymi. Właściwie to każde pole niesie za sobą jakieś konsekwencje. Do tego dochodzi negatywna interakcja między graczami oraz elementy quizu. Tak więc mieszanka wybuchowa losowości, elementów strategii, finansów oraz testowania (a przy tym w zamyśle autorów utrwalania) wiedzy historycznej.
Niektóre pola to pozytywne zdarzenia, jak dodatkowy zysk czy dodatkowy ruch. Inne związane są ze stratą zgromadzonych pieniędzy czy cofnięciem się na planszy. Jeszcze inne zmuszają gracza do interakcji z innym graczem czyli wyzwaniem kogoś na pojedynek albo ustawieniem rozbójnika na drodze innych graczy. No i pola quizu, gdzie wiedza z zakresu historii Polski jest nagradzana premią pieniężną. Można też lokować zarobione pieniądze w zabytki architektury, co chroni je przed utratą i, jak rozumiem, ma na celu zapoznanie graczy z tymi obiektami.
Gracze mają do dyspozycji cztery postacie, którymi mogą poruszać się po planszy. W zależności od tego czy jest to żołnierz, naukowiec, artysta czy szlachcic różny przebieg mają i pojedynki i quizy, co trochę komplikuje zasady, ale nie tak, żeby nie dało się ich zrozumieć.
Quizy i pojedynki oraz akcje związane ze stanięciem na pole „ryzyko” rozstrzygane są za pomocą dodatkowych talii kart.
Gdyby to ode mnie zależało nie zainteresowałabym się tą grą i nie kupiła jej. Prawdopodobnie ma ona walor edukacyjny, ale nagromadzenie różnych elementów (finansowy, quiz, interakcje) i różnych akcji na planszy (jak już pisałam właściwie na każdym polu) powoduje, że przy każdym ruchu gracz robi tyle operacji że partia dłuży się niemiłosiernie. No ale moim dzieciom się podobała, więc graliśmy. Nie wiem, gdyby mnie bardzo prosiły to pewnie bym im nawet kupiła.
* * *
Artykuł bierze udział w projekcie Grajmy!