Dziewczyny są od kilku lat w drużynie skautowej. W tym roku instruktorzy poświęcają szczególną uwagę temu, by motywować skautów do zdobywania sprawności. Jedna ze sprawności jakie wybrała Lusia związana jest z turystyką pieszą. Nic dziwnego, jest już całkiem doświadczona w tym temacie, po tylu latach uczestniczenia w akcji Turystyczna Rodzinka. Aby zdobyć sprawność trzeba jednak spełnić kilka warunków.
Po pierwsze skaut musi umieć skompletować indywidualny ekwipunek turystyczny na wędrówkę. Lusia od dawna sama zajmuje się pakowaniem swojego plecaka, ja tylko upewniam się, że zabrała wszystko. Postanowiła jednak uporządkować swoją wiedzę i zrobić odpowiednią notatkę w swoim OK zeszycie. Notatka zawierała też informacje o prawidłowym stroju, dostosowanym do pogody ale też wygodnym, zapobiegającym takim kontuzjom jak otarcia.
Zrobiła też notatkę dotyczącą bezpiecznego poruszania się po drodze.
Swoją wiedzą i doświadczeniem podzieliła się ze skautami podczas zbiórki zastępu.
Ostatnim elementem niezbędnym do zdobycia sprawności jest odbycie trzech wycieczek. Nie liczą się wycieczki odbyte w przeszłości. Gdyby tak było miałaby to już dawno z głowy. Wybrała sobie nienajlepszy czas na te wycieczki, ale cóż zrobić. Trzeba stanąć na wysokości zadania i nie bacząc na pogodę zorganizować kilka wypraw i potwierdzić ich odbycie.
W sobotę pogoda zapowiadała się całkiem przyjemna, jak na tę porę roku, więc wybraliśmy się do Rezerwatu Torfy, który znajduje się w Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Na skraju rezerwatu znajduje się dość ciekawa ścieżka dydaktyczna poświęcona rezerwatowi. W planach miałyśmy też zdobycie jednego kesza z sytemu opencaching, który jest zlokalizowany na trasie tej ścieżki. Zapowiadała się fajna wyprawa.
Lusia wyposażona była w mapkę ścieżki dydaktycznej z jakiejś ulotki, którą zdobyłyśmy przy okazji innej wycieczki (nawiasem mówiąc, gdyby nie ulotka nie wiedziałabym o istnieniu tej ścieżki) i pilnowała żebyśmy przemierzały ją w odpowiednim kierunku.
Na samym początku trafiliśmy na tablicę nieopodal dużego leśnego mrowiska. Poczytałyśmy trochę o mrówkach a potem zaczęłyśmy szukać złamanej brzozy pod którą miał być ukryty kesz. Brzozy nie udawało nam się znaleźć, GPS wariował i nie był w stanie wskazać dokładnej pozycji, poszłyśmy więc dalej. W okolicy było dużo drzew powalonych przez bobry, podejrzewałyśmy, że zjadły też poszukiwaną przez nas brzozę. Jezioro Torfy jest bardzo malownicze. Woda wydaje się ciemna i mętna ale jak się dobrze przyjrzeć okazuje się że jest czysta i przejrzysta a kolor jeziora związany jest z kolorem dna. Jezioro powstało na miejscu dawnej kopalni torfu. Przeczytałyśmy, że w okolicy rozwiesza się budki dla nietoperzy. Nie udało nam się wypatrzyć żadnej w pobliżu ścieżki. Za to było dużo budek dla drobnych ptaków.W najdalej wysuniętym punkcie ścieżki znajduje się drewniany pomost widokowy. Można podejść nad brzeg jeziora, by podziwiać widoki oraz próbować wypatrzyć mieszkające w nim zwierzęta. No nie o tej porze roku bo powierzchnia jeziora była zamarznięta. Lusia znakomicie interpretuje znaki turystyczne, więc nie miała ani przez moment problemu w prowadzeniu naszej wycieczki. Stojąc przed jedną z tablic usłyszałyśmy charakterystyczne stukanie. To dzięcioł wydziobywał larwy owadów spod kory. Lusia przez dłuższą chwilę próbowała go wypatrzeć. Wreszcie się udało. Czytając wiadomości na jednej z tablic dowiedziałyśmy się, że najczęściej występujące w tej okolicy porosty to chrobotek reniferowaty i płócnica islandzka. Lusia bardzo lubi porosty. Kiedy skończyliśmy wycieczkę ścieżką dydaktyczną i wróciłyśmy na jej początek postanowiłyśmy, że jeszcze raz spróbujemy znaleźć tę złamaną brzozę. Czytając dokładnie opis kesza i umieszczone pod nim komentarze zorientowałyśmy się, że brzoza już dawno jest powalona i prawie przepróchniała. Szukając jej trawiłyśmy na niebywały okaz. Lusia nazwała go pięciopniem.
W końcu udało nam się znaleźć brzozę i ukryty pod nią kesz ze skarbami. Zarejestrowałyśmy naszą wizytę wymieniłyśmy fanty i ukryłyśmy skarb z powrotem. Analizując mapę keszy zorientowałam się, że w pobliżu są jeszcze dwa i możemy je odnaleźć lekko tylko zmieniając trasę powrotu do domu. Pierwszy znajduje się nieopodal kapliczki przedstawiające Chrystusa Frasobliwego. Druga znajduje się na kirkucie, starym żydowskim cmentarzu. Przykry to widok niestety. Macewy pogruchotane, wbite w ziemię i porośnięte trawą i mchem, a przez środek kirkutu poprowadzona linia wysokiego napięcia. Poprowadzona przez środek choć bez problemu można było go ominąć. Nie wiem, bezmyślność czy złośliwy wandalizm 🙁 Po kirkucie nie miałyśmy czasu długo chodzić. Znalazłyśmy kesz i musiałyśmy się zbierać, żeby zdążyć do domu na umówioną godzinę. Jeszcze tylko dwie wycieczki i sprawność zostanie zaliczona.
Czy tę część w OK zeszycie, napisaną na komputerze, Lusia też przygotowuje sama? PS: od dawna śledzę waszą przygodę z ED i jesteście dla mnie nieodłącznym źródłem inspiracji.
Oczywiście, że nie. Kryteria sukcesu przygotowywane są przez nauczyciela, a w tym przypadku przeze mnie. To są wskazówki dla ucznia co powinien w danym materiale uznać za najbardziej istotne. Uczniowie, szczególnie w tym wieku, na ogół jeszcze tego nie potrafią.