Moje dziewczyny to stworzenia podwórkowe. Edukacja domowa sprzyja temu, bo nie muszą spędzać połowy dnia w szkolnej ławce a drugiej połowy w domu nad pracą domową. W dodatku, mając do dyspozycji własne podwórko nie są skazane na czekanie kiedy ja będę mogła z nimi wyjść. Po prostu ubierają się i lecą się bawić. Na szczęście i ja od czasu do czasu mam chwilę, żeby się oderwać od niecierpiących zwłoki obowiązków domowych i pobyć z moimi dziećmi na świeżym powietrzu. Kilka migawek z naszych podwórkowych (i nie tylko) zabaw.
Od jakiegoś czasu na naszym podwórku powstaje domek. Wprawdzie jeszcze nie został pomalowany i barierka nie jest skończona ale można się już bezpiecznie w nim bawić. Dziewczyny urzędują tam codziennie. Urządzają przyjęcia, „gotują” a co najdziwniejsze sprzątają (w domu jakoś nie za bardzo lubią sprzątać). Czasem jednak domek zmienia się w zupełnie inny obiekt. Na przykład w bazę wojskową z której desantu dokonują plastikowe żołnierzyki.
Wzięłyśmy dwa kwadratowe kawałki płótna i dziewczyny, za pomocą igieł przytwierdziły do narożników mocne nitki. Tak powstały spadochrony.
Do końców nitek przymocowałyśmy żołnierzyki i już można było doskonalić technikę lotów spadochronowych.
Kiedy mama ma więcej czasu, można wybrać się na dłuższą wycieczkę na przykład rowerową. Wystarczy wziąć trochę prowiantu, wodę i już można się wypuścić nad rzekę. Lusia zrobiła spore postępy jeśli chodzi o jazdę na rowerku biegowym i dalsze wyprawy jej nie straszne.
Tym razem wzięłam ze sobą również kilka kartek papieru. Wpadłam na pomysł by nauczyć Misię robić papierowe łódki. Szybko załapała o co chodzi.
Zrobiłyśmy kilka łódek i postanowiłyśmy je puścić do wody koło tamy, gdzie jest dość dobre zejście do wody.
Niestety żadna łódka nie popłynęła zbyt daleko. Nie były w stanie pokonać progu na tamie, gdzie woda dość mocno się burzyła.
Szybko złożyłyśmy kolejne i znalazłyśmy dojście do rzeki w spokojniejszym miejscu. Misia ostrożnie kładła łódki na wodę i obserwowałyśmy ich rejs. Ku zdziwieniu dziewczynek niektóre łódki płynęły w przeciwnym kierunku niż można się było spodziewać. Mogłyśmy więc zaobserwować jak zadziwiające są prądy wody w rzece.
Tylko kilka łódek spokojnie popłynęło w dół rzeki. Misia stwierdziła, że naszą flotylle spotkał los podobny jaki dotknął statki Marco Polo.
Wieczorem, po powrocie do domu uczyła tatę jak się robi papierowe łódki. Pracę kontynuowała drugiego dnia od rana. Zrobiła ich chyba trzydzieści. Czekają na poprawę pogody, żebyśmy mogły znów iść nad rzekę.
Póki co chłód i przelotne deszcze nie pozwalają nam oddalać się za bardzo od domu. Jednak i na to jest rada. Możemy się wybrać rowerami na przykład w okolicę stacji kolejowej. Tam na nieuczęszczanej żwirówce dziewczyny wprawiają się min w jeździe slalomem. Układamy sobie rząd kamieni (odległość około 1,5m jest w sam raz) i jazda. Nie wiem jak to się dzieje, ale ta zabawa im się nie nudzi. Potem oczywiście kamienie odkładamy na poboczu.
Dziewczyny lubią też gimnastykę bez rowerów. Na przykład skakanie żabką albo na jednej nodze przez ułożone w równych odstępach patyki.
Poza takimi prostymi rozrywkami podwórkowymi i wycieczkowymi, mamy tez inne sposoby na aktywność na świeżym powietrzu. Nie możemy się doczekać na lepszą pogodę by znów ruszyć na kolejne wyprawy w poszukiwaniu skarbów, albo na kolejne wycieczki trasami TRInO.
* * *
Zapraszam do odwiedzin u innych uczestników projektu Dziecko na Warsztat, u nich też wiele się działo:
Bardzo fajny warsztat :-))
spadochron mega<3
muszę pokazać to moim chłopakom:)