W ramach wypożyczalni familijnej, o której wspomniałam jakiś czas temu, dostaliśmy do wypróbowania grę Cortex. Szybko okazało się, że takie wapniaki jak mama i tata nie mają szans w rywalizacji ze swoimi pociechami. Bystry wzrok, szybka analiza i błyskawiczna reakcja. To się tu liczy. W niewielkim stopniu w grę wchodzi strategia oraz zmysł dotyku wykorzystywany przy jednym rodzaju zadań z jakimi trzeba się mierzyć w tej grze.
W skład gry wchodzi zestaw kart z zadaniami różnego typu. O tym jaki rodzaj zadania kryje się na awersie karty informuje rewers. Można się więc nieco przygotować, oraz zdecydować czy się o daną kartę będzie walczyło.
Tylko w przypadku jednego, wspomnianego już zadania sensorycznego należy zidentyfikować kartę jedynie jej dotykając. I nie trzeba się bardzo spieszyć bo nie obowiązuje tu zasada „kto pierwszy ten lepszy”.
Pozostałe zadania wymagają szybkiej analizy obrazu znajdującego się na awersie karty. Osoba, która uważa, że zna odpowiedź, zasłania kartę ręką. Jeśli odpowiedź jest prawidłowa zdobywa kartę. Każdą parę kart jednakowego typu można wymienić na ćwiartkę mózgu (w końcu cortex to nic innego jak kora). Wygrywa ten, kto zdobędzie całość.
Utrudnieniem jest to, że można mieć na raz jedynie cztery zdobyte karty. Dlatego czasem warto zrezygnować ze zdobywania kolejnej, jeśli nie tworzy ona pary ze zdobytymi wcześniej. I to jedyny element strategii w tej grze.
* * *
Artykuł bierze udział w projekcie Grajmy!