Dziewczyny zawsze lubią jeździć do babci. U babci nigdy się nie nudzą, chociaż zabawek mają tam niewiele. Zdarzyło się, że pogoda się popsuła i nie sprzyjała zabawo, na podwórku czy w sadzie. Na szczęście babcia wybrała się na pocztę a na wiejskich pocztach można kupić prawdziwe cuda. Tym razem przyniosła z poczty wycinanki bez wycinania.
Wycinanki bez wycinania to książeczki w których są gotowe elementy, które należy wypchnąć z formatek, pozginać w odpowiednich miejscach i poskładać. Już kiedyś dziewczyny składały w ten sposób farmę i dom. Tym razem babcia kupiła „Małą pocztę” i „Straż pożarną”.
Samo przygotowanie elementów do poskładania nie nastręczało dziewczynom większych kłopotów. Wycinanki były przygotowane dość dobrze i części dawało się łatwo oddzielić. Ze składaniem było już trochę trudniej. Misia właściwie sama czytała instrukcję i składała wszystkie elementy. Lusia sama przygotowywała swoich strażaków, samodzielnie też zinterpretowała instrukcję i złożyła płonący dom. Jej wycinanka była jednak trochę trudniejsza i trzy pojazdy strażackie pomogłam jej złożyć. Prawdę mówiąc nawet dla mnie nie było to banalne. Po złożeniu wszystkich elementów zaczęła się zabawa. Na poczcie urzędowali pan Piotr – listonosz i pani Agnieszka – urzędniczka. Niewtajemniczonym powiem, że tak właśnie nazywają się pracownicy na poczcie u babci.Pani Agnieszka ulokowała się w swoim okienku pocztowym, nieopodal stanęły wystawka z kartkami pocztowymi i półka do segregowania listów. Pan Piotr pobierał z urzędu listy i paczki by zanieść je pod wskazany adres. Była też waga do ważenia paczek.Tymczasem strażacy walczyli z żywiołem. Rozwijali węże, uruchamiali sikawki strażackie. Uwijali się jak w ukropie próbując ratować płonący dom. Już po chwili nadjechał wóz z wysięgnikiem i drugi wóz z drabiną do pracy na wysokościach.
Potem strażacy pojechali na pocztę. Na początku odbierali i nadawali przesyłki. Później na poczcie wybuchł pożar i trzeba było ratować urząd.
Zabawa trwała i trwała, choć momentami była frustrująca. Nie wszystko chciało się dobrze trzymać jedynie na zaczepach zaprojektowanych przez twórców. Z założenia wszystko powinno się trzymać bez kleju, no ale one nie zawsze działały dobrze.
Kiedy wracałyśmy do domu dziewczynki poprosiły babcię o odpowiednie pudełko. Wszystkie elementy starannie spakowały i zabrały do domu. W domu siadłam z pędzelkiem i wikolem podkleiłam wszystko co się nie chciało trzymać porządnie. Zabawa zaczęła się od początku.