Szkolna informatyka to nudy! Tymczasem obie dziewczynki zaczynają po wakacjach przygodę z komputerami i trzeba będzie się z nią jakoś zmierzyć. Ja jestem z tych wyrodnych rodziców, które trzymają dzieci z dala od komputerów, do czasu kiedy korzyści z korzystania z tego medium mają szansę przeważyć nad efektami niepożądanymi. A ponieważ, uważam szkolną informatykę (tj. to co mamy w MEN-owskim programie) za kompletne nudy, uznałam, że trzeba ją jakiś uatrakcyjnić. Z resztą miałam też w głowie inne „niecne plany” związane z moją głęboką wiarą w naukę przez zabawę. A Ozobot nadaje się do tego jak mało co. Zdaję sobie sprawę, że cena tej zabawki edukacyjnej dla niektórych jest zaporowa, ale postanowiłam się naprężyć i kupić dzieciom w ramach prezentu na dzień dziecka. Przy czym używam w tym miejscu określenia `zabawka edukacyjna` z pełną premedytacją, bo uważam, że Ozobot wyjątkowo na to miano zasługuje (nie, to nie jest post sponsorowany!).
O co więc chodzi z tym Ozobotem? Ozobot to taki mikrorobocik (warto zdawać sobie sprawę z tego, że jest wielkości zakrętki od butelki, żeby nie było rozczarowania jak ktoś zapłaci taką kasę i dostanie takie maleństwo), który robi co mu się każe.
Dlaczego to takie fajne? Po pierwsze zbliża dzieci do technologii, która nas jednak otacza, ale w przeciwieństwie do gier komputerowych, pokazuje im, że mogą być twórcami tej technologii a nie jedynie biernymi jej odbiorcami. Mogą rozkazywać maszynom i jeśli zrobią to umiejętnie to maszyny będą ich słuchały.
Po drugie małego robocika, który słucha rozkazów można wykorzystać do rozlicznych zabaw mniej lub bardziej edukacyjnych i posłużyć się nim do uatrakcyjniania lekcji polskiego, matematyki, fizyki itd. itp., wplatając w zabawę dowolne treści.
Po trzecie dzieci mają okazję ćwiczyć się w rozwiązywaniu problemów o różnej złożoności, poprzez eksperymentowanie i wprowadzanie korekt do swojego rozwiązania, czyli stworzonego algorytmu. To pomaga w zdobywaniu doświadczenia w analizowaniu problemów, błędów i szukaniu coraz to lepszych rozwiązań.
Jak można porozumiewać się z Ozobotem? Robocik ma na podwoziu czujniki odróżniające barwy. Wystarczy że najedzie na kod w postaci sekwencji kwadratów o odpowiednich kolorach, żeby rozpoznał komendę i ją wykonał. Kody muszą być wkomponowane w czarną ścieżkę, którą Ozobot potrafi śledzić by nią podążać.
Ścieżki dla Ozobota można tworzyć na kilka sposobów, można je na przykład rysować za pomocą mazaków. Preferowane są oryginalne mazaki, ale zamierzam sprawdzić czy zwykłe nie będą równie dobre. Oryginalne nie są okrutnie drogie, ale trzeba je kupować w sklepie internetowym i czekać na przysłanie. Ten sposób tworzenia tras jest o tyle ciekawy, że mogą one miec dowolną długość (ogranicza nas tylko wielkość kartki papieru), kształt i ilość wkomponowanych komend. Wymagają jednak pewnej precyzji bo kody muszą być narysowane równo i starannie, żeby Ozobot je odczytał.
Innym sposobem tworzenia ścieżek dla Ozobota jest drukowanie gotowych plansz ze scenariuszy dostępnych na stronie producenta. Takie plansze zawierają puste okienka na komendy, które wystarczy odpowiednio pokolorować, żeby zmusić robota do pokonania ścieżki w wybrany przez nas sposób. Poniżej na zdjęciu zadanie polegające na doprowadzeniu Ozobota do domu lub do szkoły w zależności od tego z którego punktu planszy wystartuje.
W gotowych scenariuszach chodzi o coś więcej niż tylko zaprogramowanie Ozobota Rozwiązywanie zawartych w nich zadań wiąże się często z przyswojeniem określonej wiedzy. Poniżej plansza z rozwiązanym już zadaniem, które polegało na poprowadzeniu Ozobota ścieżkami tak by minął nazwy dni tygodnia w odpowiedniej kolejności. Jest to więc świetna okazja do ćwiczenia. Trzeci sposób na tworzeni tras dla Ozobota to układanie ich ze specjalnie przygotowanych drewnianych puzzli. Podstawowy komplet zawiera czarne ścieżki (odcinki proste, łuki i skrzyżowania) oraz kafelki z podstawowymi komendami. Można też kupić zestaw rozszerzony, który posiada dodatkowe komendy oraz ścieżki w innych kolorach (jeszcze nie odkryliśmy jak można je wykorzystać)Układanie ścieżek z puzzli jest łatwe, ale jednocześnie ilość dostępnych elementów stanowi pewne ograniczenie. Dziewczyny jednak bardzo je lubią i wykorzystują do eksperymentowania z Ozobotem, sprawdzając jak się zachowa po odczytaniu wybranego kodu i ćwicząc się w zmuszaniu go do posłuszeństwa.
Jest jeszcze jeden sposób na komunikację z Ozobotem, można go nazwać sposobem dla zaawansowanych. Specjalna aplikacja Ozoblocky, którą można ściągnąć na tablet, pozwala zaprogramować Ozobota bez użycia kolorowych kodów, mianowicie za pomocą bloczków podobnych nieco do Scratcha. Do tego etapu jeszcze nie doszliśmy, ale postrzegam to jako sposób na łagodne przejście do prawdziwego programowania. Może któraś z dziewczyn załapie bakcyla i będzie kontynuować rodzinną tradycję?
I na koniec łyżka dziegciu. Jak już człowiek kupuje coś za poważne pieniądze (i nie w sklepie u Chińczyka), to chciałby mieć towar prima sort. Tymczasem wykonanie niektórych puzzli pozostawia sporo do życzenia. OK Ozobot się nie gubi z powodu tych niedokładności, ale to przecież nie jest technologia kosmiczna, żeby nie dało się tego zrobić jednak dokładnie.
Pingback: Jak organizuję edukację domową córce w nauczaniu początkowym? | Nasza szkoła domowa