Wiosną, wybrałyśmy z worka z ziemniakami kilka średnich okazów z dość dużymi już pędami. Nie za bardzo nadawały się do jedzenia za to do sadzenia wybornie.
W starych plastikowych, bardzo dużych wiadrach przygotowałyśmy ziemię bardzo bogatą w substancje odżywcze, bo uszlachetniłyśmy ją dojrzałym kompostem. Następnie, bardzo ostrożnie, żeby nie połamać pędów dziewczyny umieściły ziemniaki w ziemi.
Jeszcze tylko podlewanie i cierpliwe czekanie do jesieni.
Dziewczyny chodziły oglądać kiedy pojawiły się pierwsze listki i kiedy ziemniaki zakwitły. Niestety nie wiem jak to się stało, że zdjęcia mi przepadły Tak to bywa z długotrwałymi projektami. Nadeszła jesień i pora grabienia liści w ogrodzie a tym samym pora wykopków.
Ziemniaki nie urosły dorodne. Z powodu upałów i suszy, mimo podlewania nać szybko uschła a kiedy nać usycha bulwy przestają rosnąć. Co nieco udało się jednak wyhodować.
A kiedy pali się ognisko z suchych liści to aż żal zmarnować taką okazję i nie upiec ziemniaków. I choć wolę ziemniaki pieczone w ognisku z ziemniaczanej naci to i nasze wyszły bardzo smaczne.
Wpis powstał w ramach projektu Mały Przyrodnik