Ciągle błądzę jeśli chodzi o naukę czytania w przypadku Misi. Do niedawna była niechętna, zrozumiała jednak, ze nie może dobrze pisać skoro nie umie czytać, a pisać bardzo by chciała i to z sensem. Chętniej więc uczestniczy w proponowanych przeze mnie zajęciach i wykazuje więcej zapału. W czym więc problem?
Otóż przyszło mi do głowy, że może metoda prof Cieszyńskiej nie jest już odpowiednia dla niej i lepiej pójść troszkę innym torem gdzie w innej kolejności wprowadza się kolejne sylaby, tak, żeby dziecko szybciej zaczęło czytać coś co ma sens. Kupiłam więc elementarz do czytania sylabowego i bardzo szybko poległyśmy. Miśka zaczęła zgadywać kompletnie myląc się między 'ta’, 'at’, 'ma’ i 'am’. STOP, zapaliła mi się lampka kontrolna i wróciłyśmy do sumiennego ćwiczenia paradygmatów. Ciągle pierwszych dwóch.
I stało się też coś co dodatkowo mobilizuje mnie do działania:
- Bo Ty mi za mało tych zadań przygotowujesz i ja za mało ćwiczę i nie mogę zapamiętać – wykrzyknęła mi prosto w twarz, moja córka.
Nie pozostało mi nic innego jak zagęścić ruchy i zintensyfikować ćwiczenia z czytania, skoro w końcu jest na nie zapotrzebowanie. Dziś kilka migawek z ostatnich naszych ćwiczeń. Do niektórych dołączała Lusia robiąc swoje ćwiczenia z samogłosek.
Rozsypanka. Wydrukowałam zestaw sylab otwartych z 'P’ i 'M’ pocięłam na kartoniki a następnie kartoniki poziomo na pół. Podobnie przygotowałam zestaw samogłosek dla Lusi. Dziewczyny miały za zadanie połączyć pocięte kartoniki i odtworzyć sylaby i samogłoski.
Misia po skompletowaniu sylab miała je przeczytać i okazało się, że to nie jest proste kiedy paradygmaty są wymieszane. kolejnym zadaniem było otoczenie ramką sylab z literą M. Po tym zabiegu przeczytanie ich było o wiele łatwiejsze.
Wróciłyśmy tez do naszej zabawy misiami koala. Wycięłam tylko nowe listki eukaliptusa różnicując kolorystycznie paradygmaty. Warto stosować ten zabieg dopóki mieszanie powoduje u dziecka trudności w odróżnieniu sylab. Misia dostała najpierw wymieszane liście i miała je posegregować (wycięłam po dwa egzemplarze każdej sylaby). Od razu zauważyła dlaczego liście są w dwóch odcieniach.
Z nowym zestawem listków nawet najtrudniejsze zadanie nie stanowiło trudności. Przy czym Misia stwierdziła, że te misie są rzeczywiście wybredne i dziwne. Jeden chciał zjeść mapy a inny pumy.
Joasiu, powiem Ci jak było u nas.
Bardzo długo męczyliśmy sylaby P i M, aż w końcu odpuściłam. Po jakimś czasie Wiktor zaczął pytać o pojedyncze litery, odpowiadałam na pytania, tłumaczyłam wymowę (pojedyncza literka a sylaba, pokazywałam czym różni się zapis M – em, EM – em, itp), jednocześnie zapisywałam mu te literki w sylabach. Po jakimś czasie proste słowa i ruszyło! Obecnie czyta płynnie każdy tekst.
W naszym przypadku lekkie odejście od metody sylabowej okazało się pomocne.
Życzę Wam wytrwałości i radości z czytania 🙂
U mojej siedmiolatki też metoda sylabowa się nie sprawdziła. Czyta głoskując i bez problemu składa całe wyrazy. Jeszcze nie jest to płynne czytanie, ale idzie coraz lepiej.
U nas z głoskowaniem jest jeszcze gorzej, dlatego nie ustaję w wysiłkach.