Skąd się biorą małe żółwiki

0
(0)

Od kilkunastu lat hoduje żółwie stepowe. Dziewczyny od zawsze uczone są jak z żółwiami postępować, czym karmić i jak o nie dbać. Nasze żółwie mieszkają sobie w ogrodowym wybiegu i tam dziewczyny je odwiedzają i zanoszą im jedzenie, Wiosną zaobserwowałam, że jedna z naszych żółwic szuka miejsca odpowiedniego do złożenia jaj. 

Nie pokazywałam tego dziewczynom, bo zaniepokojona żółwica może porzucić swoje zajęcie, a zbyt długie wstrzymywanie jaj, które są gotowe do zniesienia może jej zaszkodzić, a nawet być śmiertelnie groźne.

Miałam rację bo tym razem nie był to dołek kontrolny tylko konkretne gniazdo, gdyż żółwica na końcu starannie je zasypała. Dołków, które kopie w różnych miejscach na próbę nie zakopuje, bo szkoda jej czasu i energii. Nie wiedziałam ile było jaj, ale jak zasypane i uklepane znaczy jakieś jaja są.

Minęło lato, nadeszła jesień a w gnieździe nic się nie działo. Postanowiłam je skontrolować i ewentualnie zabrać jaja do inkubatora. Tym razem zaprosiłam dziewczyny do pomocy. Najpierw wszystko im wyjaśniłam a następnie zabrałam się za delikatne rozkopywanie gniazda. Trzeba bardzo uważać by nie obrócić jaja bo to jest śmiertelnie groźne dla rozwijającego się tam zarodka.

W gnieździe były dwa jajka z czego jedno uszkodzone a drugie żywe i rozwijające się. Delikatnie je wyjęłam, oznaczyłam ołówkiem, gdzie była góra, żeby przypadkiem nie obrócić i pokazałam dziewczynom po czym poznaje się, że jajo nie jest do wyrzucenia. Na jajku żółwia lądowego w którym rozwija się zarodek powstaje opaska w postaci zgrubiałej skorupki, zwane banderolą. Nasze jajo miało właśnie taką banderolę. Potem postawiłam jajo w bezpiecznym miejscu. Zanim zabrałyśmy się za przygotowywanie inkubatora wyciągnęłam stare zeszłoroczne jaja, z których nic się nie wylęgło (nawet banderole się nie wytworzyły) i dziewczyny mogły je zbadać.

jaja żółwia stepowego jaja żółwia stepowego

Dziewczyny mogły sprawdzić czy jaja są ciężkie, czy są twarde i jaki mają kształt i kolor. Potem wszystkie rozbiłyśmy, żeby sprawdzić co jest w środku. Niektóre były zaschnięte a jedno jeszcze w dobrym stanie. Dziewczyny mogły zobaczyć białko i żółtko oraz przekonać się, że nie było zarodka.

Po dokładnym zbadaniu starych jaj wróciłyśmy do naszego świeżego jaja, wyjętego z gniazda. Dziewczyny wyszorowały plastikowa miniszklarenkę, której używam jako inkubatora. Ja tymczasem umieściłam delikatnie jajo w pojemniku wypełnionym perlitem, który zapewnia stabilne podłoże i odpowiednią wilgotność jaju.

Potem nalałam na dno miniszklarenki wody, która będzie w inkubatorze nawilżała powietrze i wstawiłam pojemnik z jajem.

jajo żółwia stepowego w inkubatorze

Dziewczyny zamknęły pokrywę miniszklarenki i sprawdziły czy przesłony otworów wentylacyjnych można bez problemu zamykać i otwierać.

jajo żółwia stepowego w inkubatorze

Na koniec wstawiłyśmy całość do nieużywanego terrarium i uruchomiłyśmy ogrzewanie.

jajo żółwia stepowego w inkubatorze jajo żółwia stepowego w inkubatorze

Teraz trzeba tylko kontrolować temperaturę wewnątrz i sprawdzać, czy nie trzeba dolać wody do nawilżania inkubatora. Dziewczyny zaglądają przez szybę do środka niemal codziennie. Szanse nie są duże, ale sytuacja nie jest beznadziejna, więc czekamy. Kiedyś już się udało. Tak wyglądał urodzony w naszej hodowli żółwik kilka godzin po wyjściu z gniazda.

młody żółw stepowy

 

*    *    *

Wpis powstał w ramach projektu przyrodniczego Przyroda pod lupą.

przyroda pod lupą

Czy podobał Ci się ten wpis?

Proszę, kliknij w gwiazdki i oceń go!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd nikt nie ocenił. Bądź pierwszy.

3 myśli w temacie “Skąd się biorą małe żółwiki

  1. Jejku jaki malutki.. cudna historia. I jaki macie asortyment! Rozumiem, że związany z wykształceniem lub pasją mamy. Zazdrościmy 🙂 My hodujemy tylko to co w ogródku można znaleźć 😉 A przepraszam. Jeszcze mamy jedną świnkę morską. Wasza historia bardzo nam się podoba i czekamy na wieści czy udało się małemu żółwikowi przyjść na świat.

    • Żółwie hoduję od prawie 15 lat. Nie mam zbyt wielu sukcesów jeśli chodzi o wyklucia, ale to bardzo trudny temat w naszym klimacie. Szczególnie, ze ostatnimi laty ze względu na małe dzieci nie chodziłam przy tym zbyt intensywnie. Z dawnych czasów, poza długowiecznymi żółwiami został nam jeszcze jeden wąż mahoniowy (mieliśmy tez inne gatunki), ale jak na swój gatunek to staruszek. Jeśli chodzi o węże to nie próbowaliśmy swoich sił w rozmnażaniu. Mieliśmy też kilka gatunków jaszczurek. Gekony toke (kilka udanych wylęgów), gekony pustynne, szyszkowce (dwa udane wylęgi). Wszystkie już odeszły ze starości i ze względu na małe dzieci i potrzebę poświęcenia czasu głównie im nie odnawialiśmy hodowli przez jakiś czas. Zostały więc po nich puste terraria, które jeszcze czekają na nowych lokatorów za jakiś czas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *