Jak wakacje to wakacje, przyszło nam więc do głowy odwiedzić ciocię, która w wakacje rezyduje w swoim letnim domku pod Mrągowem. Pogoda zapowiadała się świetna, więc spakowałyśmy wszystko co potrzeba, a nawet więcej i pojechałyśmy.
Codziennie moczyłyśmy się w jeziorze i codziennie dziewczyny wpadały na coraz to nowe pomysły na zabawy. Jedną z bardziej popularnych wśród dzieci zabawa na plaży (jakakolwiek by ona nie była) jest budowanie różnych obiektów hydrotechnicznych.
Postanowiłam zaproponować im zabawę w miniaturową rzekę. Wykorzystaliśmy istniejący już dołek (ktoś się chyba przed nami już tak bawił) i stopień z kamieni, który stanowił jednocześnie umocnienie ścieżki biegnącej wzdłuż jeziora i brzeg mini-plaży. Mieliśmy więc świetne miejsce udające źródło rzeki a nawet mały wodospad.
Luśka dzielnie taszczyła z jeziora wodę we wiaderku i wlewała do dołka byśmy mogły obserwować jak woda będzie pokonywać naturalne przeszkody.
Od razu dało się zauważyć, że po pokonaniu kamiennego progu rzeka trafiając na płaski teren rozdziela się na kilka odnóg. I tak Luśka i Miśka dowiedziały się co to delta i mogły zobaczyć jak powstaje. Dziewczyny zauważyły też od razu, że woda w górnej części naszej rzeki wypłukuje piasek, który wpływa do jeziora mącąc wodę a przy okazji odsłania kamyki, których na początku nie było widać. I tak mogłyśmy sobie chwilę poobserwować erozję.
Miśka postanowiła, że na głównym korycie rzeki zbuduje most. Potem sprawdzałyśmy czy nie zostanie on zniszczony przez płynącą rzekę.
Most wytrzymał próbę, choć dało się zauważyć, że jego przyczółki są podmywane przez wodę i wkrótce się zawali. Miśka wpadła więc na pomysł by zbudować tamę z kamieni, która przekieruje wodę i w ten sposób będzie chroniła jej budowlę. To nic, że zamknięcie koryta rzeki spowoduje, że most nie będzie potrzebny. Liczyło się by sprawdzić, czy się uda go osłonić. Luśka dziarsko wzięła się za zbieranie kamyków a Miśka układała z nich zaporę.
Jak się należało spodziewać taka zapora nie powstrzymała wody. Dziewczyny przystąpiły więc do uszczelniania zapory mokrym piachem. Tym razem osiągnęły sukces. Rzeka zmieniła bieg.
To jednak nie wystarczyło moim córkom i postanowiły bardziej jeszcze podporządkować sobie naszą rzekę. Postanowiły stworzyć zupełnie nowe koryto i zmusić wodę by popłynęła własnie nim. Na początku wydawało się, że wszystko poszło jak z płatka. Niestety po chwili woda ominęła nową zaporę i rozlała się występując z koryta. I tak oto mieliśmy powódź (zgubny skutek regulacji rzek?).
Dopiero umocnienie wału przeciwpowodziowego pozwoliło ujarzmić żywioł i skierować rzekę nowym korytem.
Temat był tak fascynujący, że dziewczyny przelewałyby tę wodę w nieskończoność i tego dnia i następnego.
podziwiam – ja nigdy nie miałam cierpliwości do zabaw na plaży i nic mi z tych budowli nie wychodziło. 😉
Świetna zabawa i jak widać nie tylko dla chłopaków 🙂