Matematyka, niektórzy mówią królowa nauk. Ja mam nieco odmienne zdanie. Dla mnie to klucz do wszystkiego na królową koronowałam inną dziedzinę. Klucz, wszystko porachujesz, wszystko obliczysz, wszystko zrozumiesz. Tymczasem zabawa w matematykę z Miśką jakoś mi nie wychodzi.
Zaczęłam się zastanawiać. Czy nie jest zainteresowana? A może jeszcze za wcześnie? Może jeszcze niedojrzała? A może to jedno i to samo? Zupełnie przez przypadek natknęłam się na świetny blog poświęcony nauce matematyki MAMAtyka. Zaczęłam studiować najstarsze wpisy w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Chciałam zobaczyć jak robią to inni. Natknęłam się tam na artykuł Gotowość szkolna sześciolatka z całą masą przydatnych dla mnie wskazówek. Polecam. Był tam między innymi link do artykułu Edukacja matematyczna z któej zacytuję fragment istotny dla mnie w tej chwili (polecam uwadze całość):
„Następnym wskaźnikiem dojrzałości do uczenia się matematyki jest dziecięce liczenie. Sześciolatki przed pójściem do szkoły powinny umieć zastosować w skoordynowany sposób następujące prawidłowości:
– przy liczeniu wskazujemy kolejne przedmioty, wypowiadając stosowny liczebnik,
– przy liczeniu nie wolno pomijać żadnego przedmiotu, ani liczyć podwójnie,
– liczebniki należy wymieniać w stałej kolejności,
– ostatni z wypowiedzianych liczebników ma specjalne znaczenie, gdyż określa liczbę liczonych obiektów,
– wynik liczenia nie zależy od kolejności.”
Zafrapowały mnie punkty drugi i ostatni. Miśka ma jeszcze trudność z przeliczaniem większych zbiorów palec leci szybciej niż wypowiadane są liczebniki i zawsze wychodzi mniej niż jest naprawdę. Za to kiedy elementy nie są ułożone w porządku czasem zdarzy się policzyć któryś kilka razy. I to niewątpliwie jest do policzenia.
Za to nie wiedziałam wcale, czy ona zdaje sobie sprawę że liczna elementów nie zależy od ich ułożenia. Postanowiłam to dziś sprawdzić i zaproponowałam jej zabawę szklanymi kamykami. Położyłam przed nią cztery kamyki ułożone w kwadrat. Bez wahania powiedziała, że to cztery. Zapytana skąd wie, odparła, że jak tak leżą to od razu wiadomo. Potem zmieniałam ułożenie a ona liczyła. Dołożyłam kamyk i zapytałam ile teraz będzie. Odparła, że pięć bo dołożyłam jeden (dodawanie?). I znów zabawa w przekładanie kamyków i przeliczanie.
Zapytałam jak to się dzieje, że za każdym razem wychodzi tyle samo. Spojrzała na mnie lekko zdumiona i odparła „Przecież nie dołożyłaś żadnego kamyka”. Aha, czyli rozumie. Zostaje nam tylko ćwiczenie rytmu liczenia tak, by elementy się nie gubiły i aby nie były liczone po kilka razy. Niestety Miśka szybko straciła zainteresowanie i zaniechałyśmy dalszego przeliczania kamyków. Z resztą to rzeczywiście może wydawać się nudne. Szczególnie, że w małej główce już zakiełkował pomysł w zupełnie inną zabawę kamykami.
W jednej chwili kamyki przeistoczyły się w drogocenne kamienie i powstał skarb, który trzeba było posegregować kolorami.
Jak teraz spostrzegłam to brak mi podstawowych instynktów nauczyciela matematyki, bo powinnam zasugerować przeliczenie poszczególnych gromadek.
Chwilę później to już nie był skarb tylko łakocie na drugie śniadanie dla mamy. Dużo precyzyjnej pracy paluszkami. Jak się dowiedziałam po lekturze zalinkowanych tu tekstów, koordynacja wzrokowo-ruchową i sprawność manualna ściśle się wiążą z psychiczną dojrzałością do uczenia się matematyki.
Na koniec jeszcze zamieszczę link do elektronicznej wersji książki Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej „Dziecięca matematyka”, bardzo w tej naszej matematycznej przygodzie pozycja. Aż by się chciało mieć ją w wersji papierowej.
Może liczenie lalek, sukienek, wstążek, pierścionków bezie dla dziewczynki ciekawsze? A może liczcie kamyki, które trzeba przykleić do korony, bo królewna kapryśna MUSI mieć koronę, która ma dokładnie tyle i tyle kamyków? 😉
A MAMAtykę polecam wszystkimi kończynami! 🙂
W blogu MAMAtyka się zakochałam. A co do liczenia czegoś innego niż po prostu liczmany to się oczywiście zgadzam. Dziś chciałam przeprowadzić test, żeby wiedzieć na czym stroje. Poza tym muszę sobie wyrobić nawyk, żeby podczas swobodnej zabawy swobodnie takie zadania serwować.
Poproś o odszukanie iluś tam „skarbów”, albo o konkretną liczbę łakoci 😉
Albo daj ileś kamyków i zapytaj, czy jest tam tyle a tyle.
Jak zaczniesz wymyślać, co by tu policzyć, to potem pomysły same będą się rodziły 😉