Pojechaliśmy niedawno do babci, a u babci jak wiadomo nie ma za wiele zabawek. Poza tym pogoda się zepsuła i nie za bardzo można było zorganizować jakiś sensowne wyjście, które pozwoliłoby się wyhasać dzieciakom. Wszystko to spowodowało że padło wreszcie hasło: „mamoooo, ale ja się nuuuudzę”. Na szczęście babcia ma zwyczaj kolekcjonowania gazet (na wszelki wypadek bo może się komuś przydadzą choćby na rozpałkę). Znalazła się więc u babci sterta gazetek reklamowych. Wycięłam więc szybciutko pokaźny zestaw samogłosek, znalazł się jakiś zeszyt, trochę kleju i już córka miała i zajęcie i okazję by utrwalić swoją wiedzę o samogłoskach (uczy się czytać metodą sylabową prof Cieszyńskiej)
Zostało nam jeszcze masę materiału do innej twórczej aktywności, który przywlekliśmy do domu jak cenny skarb.