Kupiłam kilka dni temu torebkę mąki ziemniaczanej z myślą o tym, ze zrobimy z dziewczynami „odstresowacze”. Oczywiście jak zwykle sprawy poszły dalej niż planowałam, ale tego się właściwie można było spodziewać.
Na początek naszykowałyśmy naszą dyżurną miskę (wygląda na to, ze muszę nabyć drugą bo w jednej dziewczynom jest już ciasno), dwa lejki, łyżki (potem okazało się, że łyżeczki jednak lepsze bo mniej naraz się nakłada i mąka lepiej przesypuje się przez lejek) i baloniki. Baloniki nakładałyśmy na lejki (Miśka radziła sobie sama) i łyżkami sypiąc mąkę do lejków napełnialiśmy baloniki. Potem wystarczy tylko zdjąć z lejka i zawiązać i „odstresowacze” gotowe. Można ściskać i miętosić jak się wpada w złość, ale nie tylko. Można ściskać i miętosić tak po prostu z samej potrzeby ściskania i miętoszenia.
Oczywiście mąka ziemniaczana jest za fajna w dotyku, żeby tak po prostu skończyć zabawę po napełnieniu kilku baloników. Zabierać ją dzieciom w takim momencie byłoby po prostu zbrodnią. Miśka zaraz przyniosła ze swojej kuchenki garnki i kubki i zaczęło się przesypywanie ugniatanie i międlenie samej mąki.
Poszłam więc za ciosem i wyciągnęłam z szafki małe sitka plastikowe. Luśka dostała tackę, żeby się nie gnieździć z Miską w zbyt małej już dla nich dwóch misce i sobie warzyła po swojemu. Miała tylko kłopot z utrzymaniem się w obrębie tacki. No ale to już trudno. Bałagan i pranie były wliczony w cenę. Najciekawszy pomysł w tej części zabawy to lody zrobione z balonowych „odstresowaczy”, odciskanie wzorów z sitka na powierzchni mąki a nawet babki z mąki robione za pomocą sitka. Luśka nawet podsumowała zabawę sitkiem rzucając tekst: „Sypie się jak piasek za Grzesiem”. A skupienie i namaszczenie z jakim nabierała na łyżeczkę mąkę rozsypaną na tacy i wsypywała do kubeczka trudno oddać za pomocą pospiesznie zrobionych zdjęć.
Następnie zabawa przeszła w etap gdzie dziewczyny ćwiczyły się we współpracy i sztuce negocjacji. Obie miały po dwa baloniki napełnione mąką ziemniaczaną. Tymczasem Miśce co chwila potrzebny był trzeci balonik (a to do lodów a to do tortu) a Luśka co chwilę chciała swój balonik odzyskać. Ot tak kontrolnie, żeby się upewnić, że jeszcze jest jej. W końcu zaczęły gotować tort i rozdzielać między sobą zadania:
M: Ja robię ciasto a Ty rób masę.
L: Nie ja teraz robię mleko.
M: To daj mi to mleko wleję je do tortu.
L: Ale mi jest potrzebne do kawy
Na koniec, kiedy mieszanie mąki stawało się już nudne przyniosłam dyżurny dzbanek z wodą. Dostatecznie mały by nawet Luśka radziła sobie z obsługą. Na co dzień służy nam przy stole podczas jedzenia, żeby dziewczyny mogły sobie samodzielnie dolewać wody do kubków. Dolewanie wody i mieszanie błotka spowodowało, że zabawa znów stała się fascynująca.
Na szczęście mąkę ziemniaczaną sprząta się stosunkowo łatwo.
Proponuję jeszcze rysowanie w mące i „zamiatanie” mąki:
http://bajdocja.blogspot.com/2012/05/zabawy-z-maka-i-ryzem.html
A potem polecam ciecz nienewtonowską:
gdzieś tu: http://bajdocja.blogspot.com/2013/10/eksperymenty-13-z-ziemniakami.html
Miłej zabawy (i sprzątania) 🙂
Zamiatanie mąki Miśka przerabiała dziś, bo oczywiście koniecznie musiała jeszcze pomieszać błotko o „trochę” jej się nabałaganiło. Ale rysowanie no i oczywiście ciecz nieniutonowską tez mamy w planach. Dzięki za linki. Zawsze chętnie do Ciebie zaglądam.
Zapraszam 🙂
Pozdrawiam 🙂