Wakacje nam się przedłużymy. Nie było nas w domu miesiąc z górką i zaniedbałyśmy w tym czasie czytanie. Skutek opłakany. Nadal jesteśmy na etapie wyrazów dźwiękonaśladowczych. Postanowiłam nieco ruszyć temat bo Miśka coraz częściej powtarza, że chciałaby umieć czytać.
Wygrzebałam, a właściwie moja nieoceniona mama wygrzebała stare książki do zerówki. Udało mi się wyszukać w nich obrazki zwierząt, przynajmniej niektórych, jakie były na naszych kartach do ćwiczenia wyrazów dźwiękonaśladowczych i szybko zmajstrowałam karty żeby trochę powtórzyć z Miśka te wyrazy. Przynajmniej część. Na kartach z wizerunkami zwierząt od tyłu napisałam też wyrazy dźwiękonaśladowcze, które im odpowiadają.
Najpierw zarządziłam krótką powtórkę. Miśka Najpierw nazywała zwierzę na obrazku a potem odczytywała wyraz na odwrocie. Po kilku powtórzeniach próba dopasowania małych kartek z wyrazami do obrazków. Widziałam, że coś tu nie gra i ona ciągle nie łapie (myślałam, że to jednak za mało ćwiczeń), przygotowałam więc na następny dzień kolejną zabawę. Kartki z bloku pocięłam na cztery i na każdej karcie wypisałam mazakiem wyrazy, które powtarzaliśmy.
Siadłam z Miską i chciałam sprawdzić które rozpozna. I mnie olśniło, ona ciągle zgaduje. Rzut oka na kartę, potem wzrok w sufit i zgadywanie. A przecież to nie ma być metoda Domana. Wróciłam więc do samogłosek. Przypomniałyśmy sobie sześć samogłosek, których się uczyła i które pamięta i rozpoznaje. Potem porozmawiałyśmy sobie co to są sylaby. Bawiłyśmy się chwilę dzieląc wyrazy na sylaby. W końcu wróciłyśmy do kart. Wybrałam te jednosylabowe (bo w dźwiękonaśladowczych są też i dwusylabowe) i pokazałam jej wyjaśniając że to są właśnie sylaby, bo niektóre słowa składają się tylko z jednej sylaby (to już wiedziała). Następnie zwróciłam jej uwagę, że w każdej sylabie musi być samogłoska. I wtedy odkryłam, że ona tego nie zauważyła. Nie widziała w tych sylabach samogłosek, które zna (analiza obrazu leży i kwiczy?). Kiedy zwróciłam jej na to uwagę nagle zrozumiała czym się różni 'ME’ od 'MU’ czytając zaczęła patrzeć na to co czyta a nie na sufit. Mam nadzieję, że teraz to już pójdzie z górki.
Kiedy wyjaśniłyśmy sobie o co chodzi z tymi sylabami i w Miśkę wstąpił znów entuzjazm, ja z Luśką zabrałyśmy się za wycinanie ozdobnymi dziurkaczami serduszek, gwiazdek i kokardek ze starych gazet, a Miśka wyklejała nimi sylaby napisane przeze mnie. Te, które już wykleiła (zapału na razie starczyło jej na trzy) już pamięta.
Fajny pomysł!! U nas literki leżą :/
Zabieram sie wlasnie za zrobienie kart – sylab dla Zary. Szukam w necie pomyslów i gdzie trafilam? Do Was 🙂 Nastepnym razem odpuszcze sobie szukanie i odrazu wpadne w odwiedziny 🙂
Zapraszamy i częstuj się do woli 🙂
Jesteś skarbnica pomysłów!
Dziękuję