Zbliża się jesień a to druga pora roku po wiośnie, kiedy drzewa stają się bardzo atrakcyjne. Tym razem z powodu liści i ich owoców. I właśnie liście będą w najbliższym czasie obiektem naszego zainteresowania.
Niedawno z platformy „montessori po polsku (3-6)” ściągnęłam sporo materiałów dotyczących drzew i liści, które stanowią podstawę naszych najbliższych zajęć. Dziś przed południem studiowaliśmy duże plansze przedstawiające sylwetki różnych drzew a także ich liście oraz owoce. Miśka sporo z nich potrafi już rozpoznać, czy to po korze (brzoza) czy po kształcie liścia (klon, dąb) czy też po owocach (kasztan, lipa). Po przestudiowaniu plansz (pokażę je w następnym artykule nt. drzew) wyruszyliśmy na spacer. Naszym celem było nazbieranie liści i owoców drzew, o których uczyliśmy się przed spacerem.
Ustroń to miasto bardzo zielone. Drzewa tu rosną wszędzie. Na osiedlach, wzdłuż ulic, na licznych skwerach i parkach. Większość gatunków udało nam się znaleźć bez problemów. Nie natrafiliśmy tylko na topole, osiki i olchy. Być może one tu nie występują. Miśka miała wielką frajdę z badania i rozpoznawania drzew a szczególnie z szukaniu ich owoców.
Luśka wpierw towarzyszyła Miśce biegając za nią i z dużym zaangażowaniem zbierając liście i owoce. Potem wolała rozsiąść się w wózku i z tej pozycji dyrygować nami upominając się o swoją porcję skarbów. Nazbieraliśmy naprawdę dużo różnych liści i owoców. Zobaczymy co da się jeszcze wycisnąć z tego materiału.
W drodze między jednym a drugim parkiem natknęliśmy się na świetną tablicę. Znajdują się na niej wizerunki i krótkie opisy ptaków występujących w tym, największym parku Ustronia. Z boku tablicy znajduje się niewielki przycisk za pomocą którego można było uruchomić nagranie. Lektorka odczytywała kolejno nazwy ptaków a następnie słychać było ich śpiew. Dziewczyny mogłyby tak klikać i klikać. „Mamo a tego ptaszka to ja zawsze słyszę jak przestanie padać” powiedziała Miśka słysząc śpiew sikorki modraszki.
Szukając tak drzew po mieście zaszłyśmy do sklepu papierniczego i kupiłyśmy blok o cienkich kartkach i kredki pastelowe. Mogłyby być też miękkie kredki świecowe lub bambino, tylko trzeba by je obrać z papieru.
Zaraz po powrocie do domu Miśka wyciągnęła z naszej torby ze skarbami kilka liści i rozłożyła się z nimi, papierem i kredkami na kuchennym stole. Podkładała pod kartkę liście, najlepiej układać je nerwami do góry i używając bocznej powierzchni kredki malowała po kartce dociskając mocno, żeby wydobyć kształt liścia i jego unerwienie. Bardzo jej się ta technika (podejrzała w jakimś programie telewizyjnym) podoba i nie sądzę, żeby skończyło się na czterech zamalowanych kartkach.
* * *
Wpis powstał w ramach projektu przyrodniczego Przyroda pod lupą – edycja jesienna
Zainspirowałas mnie by przeprowadzic podobną lekcję w plenerze z liścmi! I Miska przypomniała mi metode z 'odrysowywaniem’ lisci. Dzieki!
Tak się zbieram żeby z Adasiem iść do lasu i malować kredkami po korach drzew i jakoś nie po drodze. Ale z liśćmi się pobawimy