Kolejny warsztat z cyklu „Dziecko na warsztat” miał dotyczyć Afryki, temat przewodni to rękodzieło. Lubimy wycieczki i tym razem nie obyło się bez niej. Oczywiście nie wybraliśmy się na safari, bo to trochę za daleko, na szczęście okazało się, że i w Polsce można znaleźć kawałek Afryki i to całkiem niedaleko.
Wycieczka
Szukając informacji na temat jakiegoś muzeum, czy wystawy poświęconej temu kontynentowi natrafiłam na stronę internetową Centrum Afrykańskiego. W sumie to nie tak daleko, więc postanowiłam, że wybierzemy się tam z dziewczynami. Wycieczka musiała się odbyć jeszcze w październiku, bo od listopada do wiosny centrum jest nieczynne. Po rozmowie z właścicielami dowiedziałam się, że właściwie przyjmują tylko wycieczki zorganizowane, zrobili jednak wyjątek dla nas a od maja planują na stałe udostępnić obiekt indywidualnym turystom, rozszerzając dodatkowo ofertę. Rozmawiając z właścicielem obiektu (stworzył to muzeum głównie w oparciu o własną kolekcję afrykańskich pamiątek z podróży), słuchając jego opowieści o Afryce a także planów rozbudowy i rozwoju oferty stwierdziłam, że w przyszłym roku pojadę tam z dziewczynami znów, bo może być jeszcze ciekawiej. Tymczasem relacja z tej wycieczki:
Papierowe plecionki
Myśląc o tym co mi się kojarzy z hasłem 'rękodzieło afrykańskie’ doszłam do wniosku, że wszystko. Pewnie to stereotypy, ale mam takie skojarzenia, że w Afryce wszystko robione jest ręcznie. Tak czy siak postanowiłam, że my skupimy się ma plecionkach i tkactwie. Zaczęłyśmy od prostych plecionek papierowych.Dziewczyny dostały farby, pędzle, blok i malowały całe powierzchnie na jednolite wzory albo w pasy. W ruch poszły też wilgotne gąbki, małe szczoteczki, pałeczki do uszu i wykałaczki. Po zamalowaniu kilku arkuszy odłożyłyśmy je do wyschnięcia.
Po dokładnym wysuszeniu arkuszy pocięłam kilka z nich na paski i zaczęłyśmy przygodę z plecionkami, bo właśnie na pierwszy ogień miały pójść najprostsze plecionki z papierowych pasków. Przygotowałam czerwone arkusze papieru ponacinane odpowiednio, dałam dziewczynom paski i wyjaśniłam co będziemy robić. Luśce pomagałam, Miśka walczyła sama dopytując tylko przy każdym pasku jak ma przeplatać Miały być w kolorach rasta, ale malowane arkusze wyszły trochę blade.
Miśka przy okazji ćwiczyła sekwencje.
Z pozostałych pasków Miśka zrobiła troszkę trudniejsza plecionkę. Trudniejszą bo paski, nawet te już zaplecione jej się cały czas przesuwały, ale jakoś razem opracowałyśmy technikę.
Gotowe prace zalaminowałam, dziewczyny postanowiły, że będą służyć jako podkładki pod talerze i kubek.
Papierowe safari
W ramach rozwijania zdolności plecionkarskich Miśka zrobiła jeszcze krokodyla.
A potem powstało jeszcze całe stado różnych afrykańskich zwierząt. Papierowe węże (tu szablony węży), które po doczepieniu sznurków były prowadzene przez Luśkę na spacer:
Papierowe słonie, które pasły się na naszym dywanie (tu szablon słonia):
A obok słoni pasły się nawet zebry (tu szablon zebry), żyrafa i słoniki oraz żółw z wytłaczanek po jajkach:
Powstał też papierowy lew z rolki po papierze i kolorowych wycinanek.
Na dodatek na lodówce pasie się stado żyraf malowanych dłońmi:
Plecionki z materiału
Kontynuując naszą zabawę w plecionki zabrałyśmy się za wytwory gałgankowe. Na rozgrzewkę postanowiłam nauczyć Miśkę jak się zaplata warkocz. Naszykowałam trzy różnokolorowe paski dzianiny, które przywiązałam do patyka. Patyk za pomocą bawełnianego sznurka przytwierdziłam do nogi od ławy i zaczęłyśmy. Po kilkukrotnym zademonstrowaniu przeze mnie sekwencji ruchu Miśka przystąpiła do działania. Szło jej bardzo sprawnie jak na pierwszy raz.
Potem wzięłyśmy się za coś poważniejszego, okrągły dywanik. Na niewielkim kole hula-hop zainstalowałam osnowę z bawełnianej tasiemki (w tutorialu, którym się posługiwałam była osnowa z dzianiny, ale postanowiłam wykorzystać mniej rozciągliwy materiał. Przygotowałam stertę dzianinowych pasków i zaczęłam zaplatać, żeby pokazać Miśce o co chodzi. Potem ona przejęła pałeczkę.
Plotłyśmy wspólnie. po kawałku, przez kilka dni. Nie chciałam, żeby się zniechęciła a niewprawne ręce męczą się szybko, nawet mi, więc nadganiałam, kiedy ona postanawiała zrobić sobie przerwę. Na koniec nasza plecionka wyglądała tak:
Po zdjęciu z koła trochę się sfalowała, chyba zaplatałyśmy za ścisło. Może ją rozpleciemy i zrobimy jeszcze raz?
Biżuteria i maska
Kiedy oglądałyśmy zdjęcia w książkach na temat Afryki oraz w internecie, Miśkę zafascynowały barwne naszyjniki masajskich kobiet. Takich pięknych koralikowych ozdób to my nie umiemy robić, ale postanowiłam, że pomogę Miśce zrobić podobne naszyjniki z papieru. Wycięte z białego i kolorowego kartonu naszyjniki zostały najpierw udekorowane farbami a potem różnymi błyskotkami.
Oczywiście Miśka chciała robić tych naszyjników więcej i jeszcze więcej. Nie ma umiaru jeśli chodzi o błyskotki.
W czasie kiedy Miśka pracowała nad naszyjnikami Luśka pracowała nad maską lwa. W papierowym talerzyku wycięłam otwór na twarz. Przygotowałam jej też paski kolorowego papieru i klej. Potem pomogłam jej, kiedy już trochę zmęczyła się żmudną robotą.
– Grrrr, grrrr. Jestem groźnym lwem, wołała Luśka biegając po domu ze swoją maską, po trwałej ondulacji.
Kije deszczowe
Zwiedzając Afrika Centre, pośród wielu eksponatów miałyśmy okazję zobaczyć prawdziwy kij deszczowy, szamański instrument do wywoływania deszczu i może to tylko przypadek, ale po zabawie nim w muzeum pogoda bardzo się popsuła. W każdym razie postanowiłyśmy zrobić sobie takie instrumenty z rolek po kuchennych ręcznikach papierowych. W jednym z nich tata przygotował otwory na gwoździe, którym dziewczyny z zapałem naszpikowały nasz kij. Te gwoździe to takie przeszkadzajki, które spowalniają ruch nasypanych do środka nasion i nadają wywołują dodatkowe dźwięki.
Do drugiego włożyłyśmy spiralę zwiniętą ze zgniecionej folii aluminiowej. Pomogłam dziewczynom zaślepić najpierw jeden koniec każdego z instrumentów. Następnie Luśka z przejęciem i namaszczeniem nasypała do każdego po kilka łyżeczek ryżu a potem zaślepiłyśmy kije całkowicie.
Potem z pomocą miśki okleiłam oba kije kolorowym papierem i zostawiłam dziewczynom do udekorowania.
– Luśka, ale nie kręć tak tym kijem. Nie chcę jutro zmoknąć w drodze na balet.
Domino – safari
Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem by nauczyć Luśkę grać w domino. Wiadomo na początek najlepsze jest domino obrazkowe. Już miałam nawet zamiar zrobić domino z wizerunkami zwierząt afrykańskich, gdy w ręce wpadło mi bardzo ciekawe domino „Safari” z serii „CzuCzu”.
Wprawdzie na pudełku napisano 3+, ale Luśka załapała o co chodzi i z zapałem dopasowuje odpowiednie kartoniki. Lubi grać zarówno z siostrą jak i z nami, rodzicami. Lubi tez wyciągnąć sobie kartoniki i po prostu układać.
Mapy i flagi
Kiedy szukałam jakiegoś motywu, czy tematu, który prowadziłby nas po Afryce w naszych studiach, wpadła mi w ręce książka „Afryka Kazika”. Lektura tak nas wciągnęła, że pochłonęłyśmy książkę w kilka dni. Nie wiem kto był bardziej zauroczony wyczynem tego przedwojennego polskiego, reportera Miśka czy ja. Tak czy siak ja przeczytałam na ten temat chyba wszystko co można było znaleźć w internecie. Na stronie poświęconej Kazimierzowi Nowakowi można znaleźć między innymi jego biografię i trasę pięcioletniej podróży. Natknęłam się też na krótki opis podróży Kazimierza Nowaka i na zdjęcia z tej podróży. Pozostałe książki poświęcone tej wyprawie niewątpliwie kupię i przeczytam, bo mnie ten wyczyn zafascynował.
Tymczasem książka i mapa z trasą podróży były dla nas inspiracją do kolejnych zabaw. Tym razem geograficznych. Wydrukowałam zestaw potrzebnych mi flag wybranych krajów afrykańskich (większość znalazłam TU, ale niektóre były niestety nieaktualne i te ściągnęłam z wikipedii). Po wycięciu flag i przygotowaniu patyczków (skróciłam patyczki do szaszłyków) razem z miśką zmajstrowałyśmy zgrabne chorągiewki. Wydrukowałam mapę z trasą wyprawy i czarno-białą mapę polityczną Afryki z konturami krajów. Były na szczęście niemal identycznych rozmiarów. Najpierw Miśka mazakiem pogrubiła linie zaznaczającą trasę podróży, a potem, po nałożeniu jednej mapy na drugą, patrząc pod światło, na mapie politycznej zaznaczyła jakie obecnie kraje leżą na tej trasie. Pokolorowała te kraje.
Potem pokolorowaną mapę umieściłyśmy na styropianowej płytce i wyszukiwałyśmy pokolorowane kraje na mapie Afryki w atlasie, żebym mogła przeczytać ich nazwy i w encyklopedii sprawdzić jakie mają flagi. Miśka znajdowała odpowiednią flagę i wbijała na miejsce.
Miała ochotę powtarzać tę zabawę w kółko, myślę więc, że jeszcze do niej wrócimy.
Do innej zabawy posłużyła nam gra, którą kupiłam Miśce w wakacje. Nie umie czytać, więc jeszcze w nią nie gramy, ale używa jej, w połączeniu z kartami montessori dotyczącymi kontynentów, żeby rozdzielać znajdujące się w grze karty z flagami względem kontynentów.
Tym razem miała tylko oddzielić karty z flagami państw afrykańskich.
Potem dziewczyny dostały kolorowanki z flagami. Miśka miała wśród kart i ewentualnie wśród naszych chorągiewek wyszukiwać flagi widoczne na kolorowankach i odpowiednio je pomalować.
Luśka tradycyjnie już przygotowywała nową koncepcję kolorystyczną.
Na zakończenie naszych zabaw z mapą Afryki Przygotowałam kolorową mapę polityczną, która pocięłam na mniejsze kawałki robiąc układankę. Miśka najpierw stwierdziła, że to za trudne, ale nie odpuściła. Szybko się okazało, że ułożenie mapy z powrotem nie sprawia jej żadnej trudności.
Potem wymieszała kawałki i ułożyła jeszcze raz, przyklejając tym razem do kartki.
.Przeglądaliśmy sobie jeszcze encyklopedię geograficzną przeglądając różne ciekawe mapy. Badaliśmy gdzie w Afryce żyją różne zwierzęta, gdzie się co uprawia, gdzie są pustynie, sawanna i dżungla. Najbardziej jednak zaciekawiła dziewczyny mapa na której były zaznaczone miejsca wydobycia złota i brylantów. Ach te moje sroki!
Dzika gimnastyka
Przygody Kazimierza Nowaka, opisywane w książce „Afryka Kazika” zainspirowały mnie jeszcze do zorganizowania dziewczynom zabawy ruchowej. Postanowiłam, że będziemy za pomocą odpowiednich ruchów odtwarzać wyprawę Kazika, odgrywając różne sceny. Poniżej scenariusz:
- Rowerem przez pustynię – udajemy, że z wysiłkiem pchamy rowery po grząski piasek
- Utrata wzroku – zamykamy oczy i próbujemy przemieszczać się po omacku
- Przez bagna do Szilluków – przedzieramy się przez mokradła niosąc tobołek na głowie i strasząc włócznią krokodyle, gramy na tam-tamach siedząc na podłodze.
- Zupa z szarańczy – biegamy łapiąc szarańczę do koszy, gotujemy zupę w ogromnym kotle mieszając ją chochlą
- Polowanie na słonia z Pigmejami – z wielkim wrzaskiem gonimy słonia i próbujemy go upolować włócznią
- Wspinaczka na Ruwenzori – podskakujemy udając, że jest nam zimno w stopy, rzucamy się śnieżkami
- Dziecko i wąż – wijąc się i sycząc udajemy węża
- Choroba – leżąc na podłodze udajemy chorych, rzucamy butami w zaglądające do namiotu zwierzęta
- Na krańcu świata – rozglądamy się przyglądając się bezkresnemu morzu
- Podróż konna – udajemy jazdę na koniu
- Podróż czółnem – udajemy że płyniemy czółnem
- Kraksa na wyspie – wskakujemy na łóżko chroniąc się przed hipopotamami
- Miasto Leopoldville – biegamy od miejsca do miejsca i przybijamy pieczątki w dokumentach
- Ludożerca Abasalampasu – udajemy że przestraszyliśmy się napotkanego ludożercy
- Podróż na wielbłądzie – naśladujemy jazdę na wielbłądzie
- Oaza – naśladujemy czerpanie wody ze studni
- Dalsza podróż wielbłądem – naśladujemy jazdę na wielbłądzie
- Koniec podróży – machamy na pożegnanie odpływając statkiem
* * *
Wpis powstał w ramach projektu „Dziecko na warsztat II edycja”
Zapraszam do odwiedzania innych blogów uczestniczących w projekcie.
super warsztat!
Jak zawsze Wasze warsztaty powalają na kolana … są prze-wspaniałe! Plecionki, zwierzaki, flagi, państwa, dywanik, ozdoby – super!
Nie mogłam się Was doczekać. Jak zawsze ciekawie. Myślę, że te plecionki spodobałyby się Szczypiorowi:)
No to koniecznie spróbuj
Motoryka mała aż skacze z radości widząc taki warsztat! Rewelacja!
och ile u Was inspiracji!!!
zazdroszczę wycieczki – my dzień przed zamknięciem zorientowaliśmy się że tylko do końca października jest – ale nadrobimy w wakacje!
same cudowności u Was – zazdroszczę bo u nas wszystko zrobione w niedzielę po powrocie z pracy…
Mamy trochę inna sytuację. Nad tematem pracowałyśmy po trochu przez cały miesiąc. W dodatku jestem z dziewczynami w domu więc możemy poszaleć.
Jaki cudowny zwierzyniec stworzyliście!
A Centrum Afrykańskie koniecznie powinno być udostępnione dla indywidualnych zwiedzających – już wpisuję to miejsce do planowanych podróży!
Pomysły macie fantastyczne!
Mam nadzieję, że właścicielowi uda się rozwinąć samo centrum (grunty już dokupił) oraz ofertę dla klientów indywidualnych tak jak planuje. Poza tym zakupione jeszcze inne działki i marzy mu się niedaleko mała Azja.On jest naprawdę pozytywnie zakręcony
Podziwiamy!! Super warsztat. Ile się napracowaliście i jakie efekty boskie. Plecionka i prace dzieci z papieru wszystko super.
GENIALNY WARSZTAT !!!!
wszystko pięknie dopracowane :-)))
REWELACJA!!
Uwielbiam Wasze warsztaty! Cudowne i niesamowicie inspirujace! Rewelacja!
świetne! kapitalne! mam już namiary na muzeum, na niepublikowane zdjęcia Kazika, na kije deszczowe…
a ta zabawa w Kazikowe przygody- jesteśmy w połowie książki- nic tak nam nie utrwali jego przygód, jak wymyślona przez Ciebie zabawa
Dywan plecionka właśnie spowodował, że prawie spadłam z fotela… Siedzę i podziwiam. Szczękę z ziemi zbieram. Cudowne te Wasze wyplatańce i papierowe i ten dywanowy! Piękny warsztat, piękna zabawa!
Świetny warsztat! Bardzo rozbudowany.
Jestem pod przeogromnym wrażeniem :)) zazdroszczę pomysłów i chęci na ich realizację 🙂
mam nadzieję że i mi uda się niedługo pokazać coś niecoś synkowi 🙂
Ale pojechałaś! wspaniały warsztat
Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Świetnie się podczas tego warsztatu bawiłyśmy i już się zabieramy powoli za następny.
No super! Moc inspiracji!!!!!
Świetne pomysły, muszę zastosować z moją córcią. Jak widzę flagi, mapy to od razu mi lepiej… hehe mgr geografii we mnie się odzywa 🙂
Brawo za genialny warsztat.