Ostatnio pilnie studiuję książkę Profesor Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, „Dziecięca matematyka – dwadzieścia lat później„, niedawno wydaną zaktualizowaną wersję hitu, który był do nie dawna nie do zdobycia. Nie będę się rozwodzić nad tym co to jest za książka, bo nie sądzę, żeby trzeba było ją szczególnie rekomendować. Wystarczy wspomnieć, że to najlepsza pozycja traktująca o tym jak wprowadzać dzieci w świat matematyki.
Autorka przekonuje o tym, że orientacja przestrzenna jest istotną umiejętnością jaką dzieci muszą posiadać by móc w przyszłości rozumieć zagadnienia matematyczne a także polecenia i język matematyki. Zaś jednym z kamieni milowych w dziecięcym poznawaniu przestrzeni jest świadomość własnego ciała. Jeśli chodzi o Misię to wydawałoby się, że ona już dawno ma ten etap za sobą, choć prawdę mówiąc jak nie jest dostatecznie skoncentrowana to lewa i prawa strona jej się ciągle mylą (swoją drogą ja sama muszę się czasem dobrze zastanowić zanim odpowiem czy coś jest po prawej czy po lewej). Chciałam jednak sprawdzić jak sobie radzi z tym Lusia.
Posadziłam ją na swoich kolanach przodem do siebie i zaczęłyśmy analizować elementy naszych twarzy począwszy od tego jak się nazywają i gdzie są a skończywszy na tym do czego służą i czy mogą się poruszać. Potem nastąpił krótki test typu „Pokaż swoje prawe ucho. Pokaż moje prawe ucho.”. Ucieszyło mnie, ze Lusia rozumie, iż moje prawe ucho jest pozornie z przeciwnej strony niż jej i nawet rozumie dlaczego. Uzasadniła to jednym zdaniem: „Bo ty siedzisz odwrotnie”. Salwą śmiechu skwitowała moje pytanie: „Pokaz mi swój prawy nos” i objaśniła, że nos jest tylko jeden i jest na środku. Rozmawiałyśmy więc chwilę o tym czego mamy po dwa a co jest pojedyncze i co to znaczy, że twarz jest symetryczna.
Kiedy do naszej zabawy przyłączyła się Misia postanowiłam temat twarzy bardziej rozwinąć. Wróciłam do kwestii poruszania niektórymi elementami naszej twarzy i zachęciłam dziewczyny do zastanowienie się po co nimi poruszamy. I tak od kwestii praktycznych, jak ruszanie ustami podczas jedzenia i mówienia oraz powiekami dla oczyszczenia oczu, przeszłyśmy do mimiki twarzy i emocji, które ta mimika może wyrażać.
Wydrukowałam znalezioną niegdyś w sieci twarz z ruchomymi elementami, dzięki którym można próbować „odmalować” na niej różne emocje. Po złożeniu jej w całość umieściłyśmy na naszej tablicy i nazwałyśmy naszym emocjonalnym robocikiem. Dziewczyny z zapałem zabrały się za odtwarzanie złości, smutku, strachu i innych emocji.
Z pomocą przyszedł nam też zestaw kart z emocjami Z serii „Karty obrazkowe Poznaję świat” wydawnictwa Edgard.
Wydrukowałam też dziewczynom różne kontury twarzy, które mogły dowolnie uzupełniać nadając im różny wyraz i próbując przedstawić jakieś emocje. Do dalszych zabaw wykorzystałam też inny model twarzy, który posiada kilka wersji nosa, oczu czy brwi i dzięki nim można odtwarzać różne miny. Z braku maty magnetycznej do przytwierdzania ruchomych elementów do twarzy użyłam samoprzylepnych rzepów, wcześniej oczywiście wszystko zalaminowałam.
Do zabawy w miny można użyć też prostej ciastomany, czyli zalaminowanej karty z konturem twarzy na której różne elementy można tworzyć za pomocą plasteliny lub ciastoliny.
W sieci można znaleźć jeszcze wiele innych pomysłów na zabawy mające przybliżyć dzieciom temat mimiki twarzy i emocji jakie za jej pomocą okazujemy.
- Ludzik z tubek po papierze toaletowym
- Maski
- Wskaźnik emocji
- „Emocjonalne” kręgle z butelek
- Układanki z makaronu
- Układanki z kamieni
- A nawet ze starych zdjęć
Po wymienione na powyższej liście już nie sięgałam, gdyż na razie temat min i emocji został wyczerpany, a nasz emocjonalny robocik od czasu do czasu służy którejś z córek do odzwierciedlania jej stanu ducha w czasie przezywania jakichś trudnych emocji.
Fajne, ukradnę w formie zmodyfikowanej nieco 🙂