Właściwie to nie planowałam nic z okazji tłustego czwartku. W miniony weekend byłyśmy na pączkach u babci. Dojadałyśmy przywiezione ze sobą do wtorku. Jednak jakoś tak, kiedy Lusia położyła się na drzemkę naszło mnie na faworki.
Szczęściem okazało się, że mam w domu wszystko co potrzeba. Przepis musiałam zmodyfikować tak, żeby wyeliminować śmietanę i mleko. Powstały więc faworki eksperymentalne. Przy okazji Misia się wprawiała w oddzielaniu żółtek od białek, ugniataniu ciasta (to już ma opanowane niemal do perfekcji), wałkowaniu ciasta na cienki placek. Świetnie się bawiła podczas wywijania wycinanych przez mnie faworków. Nawet dobrze jej szło delikatne wkładanie ich do gorącego tłuszczu.
Praca z faworkami to dość szybka sprawa a w dodatku przy dziecku trzeba cały czas mieć jedno oko na patelni z tłuszczem, więc zdjęć z akcji nie ma.
Składniki:
- 3 żółtka
- 2 szklanki mąki pszennej
- łyżka spirytusu lub octu
- 4-5 łyżek śmietany kokosowej
Wykonanie:
Zagnieść ciasto, wyrabiać dość długo. Walcować na bardzo cienki placek. Wycięte faworki smażyć na głębokim tłuszczu na złoty kolor. Po osączeniu tłuszczu posypać cukrem pudrem. Wyszły pyszne. Lusia wstała na gotowe i była zachwycona niespodzianką.