Trochę w tym roku zaniedbaliśmy się jeśli chodzi o produkcję i spożycie kiełków. Szkoda, bo wiadomo jak to jest z wartościami odżywczymi warzyw zimą. Postanowiłam odkurzyć i uruchomić wreszcie moją kiełkownicę i zaprosić do współpracy Luśkę. Ponieważ kiełki bardzo szybko rosną a spożycie ich u nas nie jest ogromne (przynajmniej do tej pory tak było) posialiśmy nasionka rzodkiewki tylko na jednej tacce.
Oczywiście nim dziecko się dobrze rozkręciło to już był koniec zadania. Niedosyt pozostał, więc sięgnęłyśmy po dyżurne pestki dyni, miski i tackę do sortowania i już można było się bawić dalej.