„Mamo, ja nie chce zostać baletnicą. Balet to po prostu moje hobby” powiedziała Misia decydując się w zeszłym roku na kontynuację zajęć w grupie baletowej. Własnie rozpoczęła trzeci sezon i choć miała wątpliwości, czy naprawdę chce, od kilku dni temat nie schodzi z jej ust. Oczywiście nie mogło być inaczej, do najbardziej początkującej grupy maluchów zapisała się też młodsza z moich córek, nieco ponad czteroletnia Lusia.
A to było tak. Lusia już podczas zeszłorocznego pokazu finałowego grup baletowych w Miejskim Domu Kultury dopytywała czy ona po wakacjach tez będzie mogła chodzić na zajęcia. Miałam wątpliwości. ale pani Patrycja, która uczy dzieci tańca klasycznego zachęciła mnie do tego, by Lusię przyprowadzić i „się zobaczy”. Lusia nieco zestresowana stawiła się na pierwszych zajęciach gdzie pani sprawdzała predyspozycję dzieci by stwierdzić, czy są dostatecznie dojrzałe (kwestia pewnej dyscypliny i zdolności do skupienia się na zajęciach) by w ogóle uczestniczyć w zajęciach, oraz predyspozycje ruchowe, by podzielić dzieci na grupy. Lusia była jedną z trzech dziewczynek, które nie ukończyły jeszcze pięciu lat.
Po zajęciach Lusia podbiegła do mnie (rodzice czekali na zewnątrz) z miną, która świadczyła o tym, że jest bliska płaczu. Podejrzewałam więc totalna porażkę, ale nie. To był tylko wynik tego, że bardzo chciała, bardzo jej zależało i bardzo się starała a to były jej pierwsze w życiu zajęcia na których była bez mamy. Pani Patrycja stwierdziła, że wprawdzie dużo pracy przed Lusią, jeśli chodzi o koordynację, rytmikę itp, ale poza tym to sobie poradzi. No to mam w domu dwie baletnice.
A z Misią? Z misią było tak, że w zeszłym roku doznawała wielu frustracji. Była w grupie z kilkoma dziewczynkami, które zajęcia traktowały bardzo rekreacyjnie i skutecznie spowalniały postępy grupy bo ciągle trzeba było ćwiczyć to czego one nie umiały. Tak bywa, ale to Misię bardzo zniechęcało. Postanowiła jednak, że ostateczną decyzję podejmie po pierwszych zajęciach, kiedy zobaczy do jakiej grupy i z kim przydzieli ją instruktorka. Okazało się, że dziewczyny o których wspomniałam zrezygnowały z dalszej nauki, w grupie jest sporo starszych dziewczyn bardziej zaawansowanych, a Misia dostała nominację wraz z kilkoma innymi dziewczynkami do podgrupy, która będzie w tym roku uczyła się tańczyć w pointach. I to jest własnie temat numer jeden w naszym domu od poniedziałku.
Nie wiem czy muszę się rozpisywać o tym jakie korzyści przynosi dzieciom nauka tańca klasycznego. To chyba powszechnie wiadomo, że wpływa na równowagę, sylwetkę i postawę młodego człowieka, że poprawia koordynację ruchową i wzmacnia aparat ruchu, Poza tym, zajęcia baletowe dla dzieci są świetnym sposobem na rozwinięcie zręczności, płynności ruchów i wdzięku. A najważniejsze, że balet moim córkom po prostu daje satysfakcję i je cieszy.
Dla mnie zaczyna się więc kolejny sezon wożenia dzieci i wysiadywania pod salą w oczekiwaniu na koniec zajęć. Nie, żebym się skarżyła, bo szczerze wierzę w to że warto mimo, że córki nie zostaną primabalerinami. Ponieważ jednak trzeba ogarnąć zajęcia dwóch córek w dwóch rożnych grupach, do działania włączył się tata.
A tak było w zaszłym roku podczas finałowego pokazu.
Moja coreczka (3 lata 9m) za tydzien rozpoczyna swoj trzeci semestr lekcji baletu (w Australii dzieci maja 4 semestry na rok). Uwielbia taniec. Jest to zdecydowanie rekreacyjna grupa (drugi poziom – pierwszy poziom to mamy z dziewczynkami od 2 do 3.5 roku). Dobrze uczy balansu i poprawia koordynacje ruchowa. Wiekszosc innych tancow jest uczona od 4 -5 lat.