Dziś przy obiedzie zaczęłyśmy się zastanawiać czy a właściwie czym można by było malować gdyby nie było farb. Padały różne propozycje więc zaproponowałam, żebyśmy ograniczyły się do koloru brązowego a potem wypróbujemy różne pomysły.
Lusia zaproponowała, żeby spróbować zrobić barwnik z suchych liści, które już zaczynają opadać na trawnik. Ucierała liście w moździerzu, dolewając do nich wodę. Misia wymyśliła, że można by zrobić papkę z ziemi i wody.
Do kompletu zaparzyłyśmy jeszcze herbatę, kawę i kakao. I dziewczyny wzięły się do pracy.
Nie jest łatwo malować takimi rzadkimi „farbami”, jeszcze trudniej niż akwarelami. Coś tam jednak udało się stworzyć. Najbardziej dziewczynom odpowiadało kakao. I tak powstał obraz przedstawiający stado koni, bo Misi wszystko kojarzy się z końmi, chyba że skojarzy się z baletem.
I drugie stado koni na tle gór.
I koń pod drzewem (to już dzieło Lusi).
A nawet dzik nad brzegiem czarnego morza usianego wyspami.
Misia jednak nie była zachwycona malowaniem wszystkiego w jednym kolorze. No cóż, może się jeszcze kiedyś rozsmakuje.
Wpis powstał w ramach projektu „Spoza tęczy”
Cudowne! I kolory i konie 🙂
No proszę, kolejny dowód, że człowiek uczy się przez całe życie! 🙂 Musimy wypróbować te Wasze pomysły na robienie farb 😀 Szczególnie te liście brzmią mega intrygująco i zachęcająco 😉
Liście wyszły bardzo blade, ale to pewnie kwestia braku cierpliwości. No i zalewane wrzątkiem pewnie miałyby intensywniejszy kolor.
Fajny pomysł, choć kakao to chyba prędzej byśmy wypili niż nim malowali 😉
Super pomysł, takich naturalnych farb można by dużo znaleźć 😉
Świetny pomysł! Koniecznie musimy wypróbować z Kulką 🙂
Uwielbiam takie zabawy 🙂 Super koniki.
Pomysł z tworzeniem własnych farb wyśmienity – bardzo mi się podoba! Przepiękne dzieła powstały (y) Brawo!!!