„Mamo, zobacz jaka fajna plastelina. Ile kolorów!”. To się u nas często tak zaczyna, kiedy dziewczyny myszkują w sklepie po półkach z artykułami szkolnymi. Wrzuciłyśmy plastelinę do kosza obok ryżu, mięsa i brokułów, a już pół godziny później, w domu dziewczyny zaczęły z niej wytwarzać plastelinowe figurki. Oczywiście, żaby węże i krokodyle i inne takie.
Gdzieś w połowie pracy Misia poprosiła mnie o kawałek kartonu, żeby mogła zrobić podstawkę na której umieściłaby te zwierzątka. Zaproponowałam, żeby poszła do naszego składziku „przydasiów” i coś sobie wybrała. Po chwili przyszła z kawałkiem styropianowej wytłoczki, która pierwotnie służyła do zabezpieczenia w pudełku jakiegoś sprzętu AGD. Widziałam, że ma już jakiś plan znacznie bogatszy niż tylko zrobienie podstawki. Wyciągnęła farby i zaczęła malować styropian.
Już po chwili po styropianowej wytłoczce płynęła rzeka, wokół zieleniła się trawa i żółciły piaszczyste plaże. Po wysuszeniu makiety dziewczyny przykleiły do niej papierową trawę pozyskaną ze starych makietek ze ślimakami. Pobawiły się chwilę, po czym Misia znów pobiegła do naszego składziku z „przydasiami” i przyniosła rolki po papierze kuchennym. Na każdym rogu makiety przykleiła, za pomocą gorącego kleju, jeden filar. Potem zaczęła rozciągać między nimi kawałki bawełnianej włóczki i patyki do szaszłyków.
W następnym etapie potrzebne jej były dodatkowe ręce. Ona umieszczała na włóczce krople gorącego kleju a Lusia układała na nich wykałaczki. W ten sposób powstawały drabinki i mostki rozciągnięte wokół makiety.
To dopiero była zabawa! Rodzina zaskrońców pływała w jeziorze, żaby ukrywały się przed krokodylami w szuwarach nad rzeką. Żółwie nie przejmując się niczym wygrzewały się na piasku. Salamandry zaś wolały schować się w norkach. A całą okolicę patrolowała głodna sowa.
* * *
Wpis powstał w ramach projektu Mały Przyrodnik