Znalazłam się niedawno w jednej z Warszawskich galerii handlowych. Nie przepadam za tymi przybytkami, ale co by o nich nie mówić to jedne z łatwiej dostępnych punktów spotkań. Tak czy siak czekając tam na kogoś natrafiłam na sklep ze wszystkim. Trudno to doprawdy inaczej nazwać.Pośród tego wszystkiego wzrok mój przykuły stempelki z literami. Kupiłam więc bez wahania komplet większych stempelków zawierający wyłącznie wielkie litery i analogiczny, komplet z małymi literami ale na znacznie mniejszych rozmiarów.
Stempelki z wielkimi literami kupiłam dla Lusi. Całkiem nieźle jej już idzie czytanie czytanek z książeczek „Kocham czytać” prof Cieszyńskiej i coraz bardziej ją pociąga pisanie. Pisze więc wszystko co potrafi wielkimi drukowanymi literami (innych jeszcze nie zna). A potrafi coraz więcej. Pomyślałam sobie, że pisanie za pomocą stempelków będzie dla niej uatrakcyjnieniem. Tak wiem, są wakacje. Cóż jednak zrobić skoro dzieci mają taką potrzebę by się uczyć mimo to. Z resztą dla nich to ciągle świetna zabawa.
Stempelki od razu poszły w ruch. Pierwszym zadaniem było stworzenie listy pacjentów domowej kliniki dla pluszaków. Jak widać trzeba jeszcze popracować nad ortografią i kierunkiem pisania liter (odbicie lustrzane cięgla się pojawia).
Podsunęłam też córce myśl, że może używać stempelków do wypełniania swoich krzyżówek. Bardzo dobrze sobie radzi z rozwiązywaniem zadań z czasopisma „Supełek dla najmłodszych”.
Na pewno znajdziemy jeszcze masę zastosowań dla tych stempelków. Wszystkim polecam, rozglądajcie się, szczególnie będąc w sklepach ze wszystkim.
Stempelki fajne, ale jednak upieram się przy ręcznym wypełnianiu krzyżówki, żeby ćwiczyć manual.
Ja się nie upieram przy żadnym. Szczególnie, że ręka ćwiczy na dziesiątki innych sposobów. A stempelki nie mają za zadanie wyeliminowanie pisma odręcznego tylko urozmaicenie zabawy 😉
W sumie racja. Ale u nas manual jest ćwiczony niechętnie.
Poza tym moja córka ma dopiero 5 lat. Jeszcze ma sporo czasu na naukę pisania odręcznego.