Antarktyda – Dziecko na Warsztat

0
(0)

Troszkę żeśmy się zasiedzieli na biegunie północnym przyszedł jednak czas by się przenieść na biegun południowy i zająć się trochę fauna i florą tego najzimniejszego i najbardziej pustynnego kontynentu świata. Zatem drugą połowę lutego przeznaczyłyśmy na zajęcia w ramach projektu „Dziecko na Warsztat”

Lektury obowiązkowe

Badając Arktykę, jej przyrodę i historie sięgnęłyśmy po kilka książek, które dotyczyły również Antarktydy i dzięki którym płynnie przeniosłyśmy się na przeciwny biegun. Miałyśmy ostatnio sporo szczęścia, bo na kanale Da Vinci Learning emitowana jest seria „Byli sobie odkrywcy”. Poza odcinkiem o podróżach Kolumba i o wyprawie Lewisa i Clarka udało nam się obejrzeć odcinek o wyczynach Roalda Amundsena, który poza tym, że jako pierwszy pokonał Przejście Północno-Zachodnie, był też pierwszym zdobywcą bieguna południowego, do którego dotarł po morderczym wyścigu z Robertem Scottem.

Znakomitym uzupełnieniem tego tematu stała się książka „Wielkie odkrycia”, która w porządku chronologicznym pokazuje jak przebiegał podbój kolejnych kontynentów. Można w niej przeczytać min. o wyprawach wikingów do Ameryki Północnej, o eksploracji jej północnych krańców i poszukiwaniu przeprawy morskiej między Atlantykiem a Pacyfikiem, o badaniu Arktyki i zdobywaniu bieguna północnego i wreszcie o licznych wyprawach na biegun południowy.

Wielkie odkrycia

Druga książka, która bardzo zainteresowała Misię i która tematycznie bardzo wiąże się z obiema strefami polarnymi to książka z serii „Co i jak” pt „Wieloryby i delfiny”.

Wieloryby i delfiny

Wszystko w tych zwierzętach jest fascynujące. To, że oddychają powietrzem atmosferycznym ale wybrały życie w wodzie. To jakie potrafią być wielkie i to, że niektóre z nich, mimo ogromnych rozmiarów, żywią się takimi maleńkimi żyjątkami. Misia z ogromnym zainteresowaniem oglądała filmy na których zarejestrowano wspaniały śpiew humbaków, oraz ich niesamowite polowania.

Trzecia książka jaka nam wpadła w oko to „Wokół biegunów”.  Kompendium wiedzy na temat fauny i flory obu biegunów. Wokół biegunów

Uzupełnieniem tego zestawu stała się książka z serii „Co i jak” pod tytułem „Pingwiny”. To z kolei książka poświęcona tym niesamowitym ptakom, gatunkom zamieszkującym zarówno Antarktydę ale i wybrzeża Afryki, Ameryki Południowej i Australii.

Na biegunach jest zimno

Podróżujemy po kuli ziemskiej już jakiś czas przenosząc się ciągle z półkuli północnej na południowa i z powrotem. Już przy okazji warsztatu grudniowego (Co robią w święta po drugiej stronie globu?) pojawiła się informacja, że kiedy u nas jest zima to na półkuli południowej jest lato. Pytania o tę kwestię wróciły znów. Tym razem Misia rozszerzyła je o pytanie „Dlaczego tak naprawdę na biegunach jest zimno mimo, że jest lato?” oraz „Dlaczego zimą na biegunie jest noc przez cała dobę?”. Misia już wie, zauważyła, że nawet u nas zimą Słońce przesuwa się nad horyzontem niżej i dni są krótsze niż latem.

Podjęłam więc próbę wyjaśnienia tych zagadnień. Postanowiłam spróbować pewnego eksperymentu. W pudełku po butach, za pomocą drewnianych podkładek zrobionych z klocków oraz taśmy dwustronnej zamocowałam mały globusik starając się zachować odpowiednie nachylenie osi. Następnie po przeciwnych stronach wycięłam spore otwory. Okrutnie się przy tym namęczyłam, bo za żadne skarby świata nie mogłam znaleźć swojego skalpela, więc proszę nie zwracać uwagi na wątpliwą estetykę owych dziur. Potem Misia wyobrażała sobie że jest Słońcem a Ziemia okrążała ją. Misia zaglądała do pudełka raz jedną raz druga dziurą w zależności od tego w którym miejscu orbity była Ziemia.

Doświadczenie z globusem

Zauważyła od razu, że raz widzi biegun północny a i to nie za dobrze, bo o wiele lepiej widać obszar przy równiku, a raz biegun południowy a północnego wcale.  To jej wyjaśniło dlaczego na biegunach jest zimniej niż na równiku, dlaczego raz na jednej półkuli jest zimniej raz na drugiej i w reszcie dlaczego czasem na biegunie nie ma słońca przez całą dobę.

Postanowiłam wykorzystać ten motyw żeby zapoznać dziewczyny nieco bliżej z termometrem. Oczywiście samo urządzenie nie jest dla nich obce i wiedzą o istnieniu termometrów i to bardzo różnych ale nie bawiłyśmy się nigdy w odczytywanie wartości. Kupiłam więc specjalnie do tej zabawy termometr (chciałam, żeby to był jakiś zwykły najzwyklejszy ale nie udało mi się i naszym łupem stał się termometr w kształcie gitary, w dodatku z magnesami) i zaczęłyśmy w domu robić różne pomiary. W pokoju, na oknie, na kaloryferze, w lodówce w zamrażarce. Dziewczynom najbardziej z tego wszystkiego podobało się wyciąganie termometru z zamrażarki i obserwowanie jak przesuwa się słupek czerwonej cieczy, wskazującej temperaturę.

jak działa termometr?

Ściągnęłabym też z sieci zestaw clipcards do nauki odczytywania wskazań termometru. To zadanie wcale nie było dla Misi łatwe. O ile wskazania pełnych dziesiątek czytała bez problemu to już zrozumienie znaczenia „połówek” było pewnym problemem. No ale w zasadzie liczby dwucyfrowe to ona dopiero zaczyna poznawać.

Flora

Lądowa flora Antarktydy jest bardzo skąpa. Trudno się dziwić, to najzimniejsze i najbardziej suche (mimo ogromnych ilości lodu) miejsce na ziemi. Na lądzie rosną tu głównie mchy i porosty. Nie chciałam się wdawać w smętne opowieści o tych niepozornych roślinach, postanowiłam, że poszukamy ich w naszej okolicy. O ile mech bardzo łatwo jest znaleźć wszędzie o tyle z porostami wcale nie tak łatwo nam poszło. Ostatecznie jednak to i owo udało się zobaczyć, więc uznałyśmy wyprawę za udaną.

mchy i porosty

Mchy i porosty to flora lądowa a co w wodzie? W wodzie są oczywiście plankton, glony i porosty. Zaproponowałam dziewczynom zabawy z farbami i wykonanie różnymi technikami „portretów” planktonu i glonów. W ruch poszły kawałki włóczki, którymi dziewczyny mazały po kartkach tworząc fantazyjne glonowe zawijasy. Za pomocą szklanych kulek, które umoczone w farbie toczyłyśmy po kartce tworzyłyśmy sznury planktonu.

malowane glony

Fauna

Antarktyda kojarzy się na ogół z ogromnymi koloniami pingwinów. I słusznie, ale my badanie flory Antarktydy zaczęliśmy od żyjątek podwodnych. Bez nich na tym kontynencie nie byłoby życia. Na dnie morskim wokół Antarktydy można spotkać rozgwiazdy i meduzy oraz kałamarnice. W naszych zasobach zalegały pomalowane przez dziewczyny kartki, które miały być wykorzystane do Afrykańskich plecionek (listopadowy warsztat), ale nie zostały ostatecznie zużyte. Narysowałam na kilku z nich rozgwiazdy, Misia wycinała swoje sama dla Lusi wycięłam ja. Następnie za pomocą patyczków kosmetycznych dziewczyny dekorowały je nanosząc różne kropki i ciapki.

papierowe rozgwiazdy

Na pomysł wykonania meduzy, wpadłam  studiując przepastne zasoby Pinteresta. Sposób wykonania meduzy pływającej w butelce można podejrzeć na blogu bhoomplay’s blog, więc nie będę go szczegółowo omawiać. Nasze meduzy pływały w zielonkawej wodzie, która w połączeniu z niebieskim kolorem samej butelki dała świetny morski kolor. W dodatku na życzenie dziewczyn dosypałyśmy zielonego brokatu, który miał być planktonem. Niestety nie jest łatwo zrobić udane zdjęcie takiej butelkowej meduzy. Mi się to udało tak sobie.

meduza w butelce

Za to udało mi się bardzo przyzwoite zdjęcie dyfuzji, którą z zachwytem obserwowałyśmy z dziewczynami podczas zakrapiania zielonego barwnika do wody.

dyfuzja

Pingwiny towarzyszyły nam podczas całego warsztatu a to w formie motywu w różnych ćwiczeniach „stolikowych” (spory zestaw zabaw można znaleźć na stronie Klauteridee) a to przy nauce czytania (Tajna mowa pingwinów). Zrobiłyśmy też całkiem dużego pingwina z kartonu, który służył nam do zabaw zręcznościowych. Na sporym kartonie naszkicowałam pingwina, którego pomalowała Misia. Potem wycięłam mu na brzuchu całkiem sporą dziurę a Misia dokleiła mu oczy. Ze sporych kawałków materiałów o różnych grubościach i fakturach uszyłam pięć ryb. Misia pomogła mi napełniać je fasolą przed ostatecznym zszyciem. Powstała kolekcja woreczków gimnastycznych.

ryby i pingwin - gra zręcznosciowa

Misia i Lusia zakochały się w rybach. Lusia nosi je cały dzień walcząc z Misią o to by zagarnąć dla siebie jak najwięcej. Misia ćwiczy się w celowaniu rybami do brzucha pingwina.

ryby i pingwin - gra zręcznościowa

Poza tym zamęcza mnie i tatę prośbami o wymyślanie różnych ćwiczeń z użyciem woreczków. I tak uprawia:

  • chodzenie z rybą na głowie,
  • chodzenie z trzema rybami na głowie,
  • chodzenie z rybą między kolanami,
  • skakanie na jednej nodze z rybą trzymaną w zgięciu podkolanowym drugiej nogi
  • podrzucanie i łapanie ryby
  • podrzucanie i łapanie z klaśnięciem
  • przekładanie ryby pod kolanami
  • przekładanie ryby za plecami
  • przekładanie ryby za głową

W sieci znalazłam jeszcze jeden pomysł na grę zręcznościową, który natychmiast postanowiłam wykorzystać. Pokażę go choć u nas wyszło tak sobie. Z dwóch powodów. Pierwszy to kłopoty z farbą, która za nic w świecie nie chciała się trzymać powierzchni plastiku i po wyschnięciu zaczęła odłazić. Drugi to że to jednak dla Miśki za trudna gra. Będziemy oczywiście wracać do tego i ćwiczyć, ale jak jej miną frustracja i zniechęcenie. Mimo wszystko postanowiłam pokazać. Z butelki po płynie do prania wycięłam pysk orki (oczywiście musiałam wyciąć dwa bo Lusia nie odpuszczała). Następnie dziewczyny pomalowały orki farbami akrylowymi (Tymi właśnie farbami które nie chcą się trzymać i odłażą. Albo ja nie umiem używać farb akrylowych albo te konkretne są do kitu. Tak czy siak trzeba będzie zetrzeć je do reszty i przemalować czymś innym). W korku butelki zrobiłam otwór i zamocowałam tam sznurek. Na drugim jego końcu zawisła kulka tj ryba. Zabawa polega na tym, żeby rozbujać „rybę” a następnie złapać ją do pyska orki.

Orka i ryba - gra zręcznościowa

Łańcuch pokarmowy

Podczas naszych różnych zabaw i lektur jak bumerang wracała informacja o tym kto kogo zjada. Szczególnie zainteresowało Misie to, że takie wielkie zwierzęta jak wieloryby fiszbinowe żywią się takim drobnym krylem. Niestety Antarktyda, uboga w florę cechuje się tym, że zamieszkują ją przede wszystkim drapieżniki. Chciałam jednak Miśce pokazać i przekonać ją o tym jak ważną rolę w ekosystemie tego rejonu odgrywa plankton. Zabrałyśmy się za tworzenie łańcucha a właściwie to sieci pokarmowej zwierząt żyjących na tym kontynencie.

Antarktyda - sieć pokarmowaOczywiście jest to bardzo uproszczona sieć, ale pokazuje (w każdym razie moją córkę przekonała), że bez planktonu inne gatunki nie będą istnieć. Nawet te, które planktonu nie jedzą.

I znów temat nie został wyczerpany i wiele pomysłów trafiło do teczki z napisem „Do zrobienia przy kolejnej okazji”. Pewnie za dużo zmitrężyłyśmy na biegunie północnym.

*    *    *

Wpis powstał w ramach projektu „Dziecko na warsztat II edycja”

logoDnW-2edycja2

Zapraszam do odwiedzania innych blogów uczestniczących w projekcie.

Czy podobał Ci się ten wpis?

Proszę, kliknij w gwiazdki i oceń go!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd nikt nie ocenił. Bądź pierwszy.

12 myśli w temacie “Antarktyda – Dziecko na Warsztat

  1. Rewelacyjnie Wam to wyszło! Mnóstwo zabaw a przy okazji ile wiadomości. Moje dzieci uwielbiają takie zręcznościowe gry, więc chyba skopiuje pomysł i tez uszyję rybki- woreczki:)

  2. Jak dużo zrobiłyście! W głodnego pingwina i ryby zagrałabym 🙂 Świetny pomysł.
    Baaardzo solidny warsztat, aż żałuję, że bunt mojej córki trwa i trwa, bo nie jestem w stanie namówić ją na podobne działania. Pozdrawiamy 🙂

  3. Ty to mnie w kompleksy wpędzisz! Po prostu rewelacja! Też bym chciała takie rzeczy z Anią robić, ale dwójką starszych muszę się też zająć i już mi czasu po prostu nie starcza …

  4. Pingback: Plany i mapy – Dziecko na Warsztat | Nasza szkoła domowa

Skomentuj Bogusia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *