Wpadł mi ostatnio w oko wiersz Lucyny Krzemienieckiej pod tytułem „O dębie co żołędzie rozdawał” i od razu przyszedł mi do głowy pomysł jak go wykorzystać do wspólnej zabawy jesiennej. I właśnie tą zabawą zainaugurowałyśmy wykorzystanie naszej tablicy do zadań specjalnych o której niedawno wspominałam.
Tablica sobie stała i czekała i pobudzała dziecięcą wyobraźnię zainstalowaną ekspozycją, którą Luśka co jakiś czas zmieniała. Wreszcie wzięłam dziewczyny „na dywanik” Luśce wręczyłam obrazki przedstawiającej postacie występujące w wierszu a Miśce koszyki z cyframi 3-7 i przeczytałam im wierszyk, który jak się okazało, bardzo im się spodobał.
O dębie, co żołędzie rozdawał
Przyszła pod dąb wiewiórka:
– Dębie, dębie mocarny
Daj żołędzi do spiżarni! –
I dąb dał.
Przyszedł do dębu borsuk:
– Dębie, dębie mój miły
Już żołędzie mi się śniły
Daj żołędzi! –
I dąb dał.
Przyszła do dębu myszka:
– Dębie, dębie znajomku,
Daj żołędzi do domku! –
I dąb dał.
Przyszła do dębu babcia:
– Dębie, dębie łaskawy,
Daj żołędzi na kawę! –
I dąb dał.
Chociaż dawał niemało
Jeszcze mu pięć zostało!
A te w ziemi się skryły,
By z nich nowe dęby były.
Opowiadanie co to dąb i że rosną na nim żołędzie mogłam sobie darować. To dla dziewczyn oczywista oczywistość. Tuż za granica naszego ogrodu rosną dwa dęby. Tylko żołędzi na nich w tym roku prawie nie ma (może kwiaty zmarzły wiosną, podobnie jak orzechy). W ogóle w okolicy żołędzi jak na lekarstwo. Porozmawiałyśmy sobie za to o tym jakie zwierzęta przyszły po żołędzie i do czego im ona były. Miśka wiedziała, że z tego zestawu tylko dziki nie zbierają zapasów na zimę. Za to była zdziwiona dlaczego babcia przyszła po żołędzie i co mają one wspólnego z kawą. Była zaskoczona, że można z żołędzi zrobić napój przypominający kawę.
Potem przeczytałam jeszcze raz, po jednej zwrotce, a Luśka układała odpowiednie zwierzątka w kolejce do dębu.
Następnie Miśka miała za zadanie ustawić koszyki w kolejności od najmniejszej cyfry do największej. Ćwiczyła przy okazji rozpoznawanie cyfr 6 i 7.
Kolejnym zadaniem było przyporządkowanie odpowiednich koszyków do odpowiedniej postaci. Przyjęłyśmy zasadę, że najmniejsza potrzebuje najmniej żołędzi a największa najwięcej. Potem Miśka do każdego koszyka dokładała odpowiednią ilość żołędzi.
Na koniec jeszcze poćwiczyłam z Luśką tak niezobowiązująco, ale ona garnie się do tego, liczenie i kojarzenie cyfry z ilością. Do trzech liczy bez problemu, czwórkę czasem opuszcza, potem jest nieco trudniej, ale się nie zraża. Rozumie też, że związek liczebnik na którym kończy się liczenie oznacza ilość przedmiotów.
* * *
Wpis powstał w ramach projektu przyrodniczego Przyroda pod lupą.
Fajna zabawa 🙂
Bardzo fajny pomysł… Nie od dziś wiadomo że najlepsza nauka to ta poprzez zabawę 🙂
świetny pomysł na wykorzystanie bajki o dębie, super!