Tematem październikowym projektu „Czarowanie przez Czytanie” była miłość. Lektura dowolna, więc mój wybór padł na książkę „12 ważnych opowieści. Polscy autorzy o wartościach”
„12 ważnych opowieści” to książka, która zawiera 12 niezależnych opowiadań różnych autorów, w których poruszane są naprawdę ważne tematy, takie jak odwaga, odpowiedzialność, szczęście czy właśnie miłość.
Autorzy nie podają na tacy definicji i nie próbują filozofować. Ukazują dziecięcych bohaterów w zupełnie życiowych sytuacjach, które wymagają zmierzenia się z trudnymi tematami. Według mnie to świetny materiał, by zachęcić dziecko do rozmowy, bo mogą się znaleźć lub bywali w takich sytuacjach nie jeden raz. Polecam.
Tymczasem wracając do tematu warsztatu, czyli MIŁOŚCI. W naszej kulturze z miłością nierozerwalnie kojarzy się serce, bo tam właśnie zwykliśmy umiejscawiać emocje i uczucia. Już od wczesnego dzieciństwa maluchy próbują rysować serduszka dla swoich najbliższych wyrażając w ten sposób miłość. Z resztą dorośli też chętnie ten motyw wykorzystują, bo serce to bardzo wdzięczny motyw graficzny. I własnie ten motyw postanowiłam przy okazji wykorzystać w zupełnie nowy dla dziewczyn sposób. Uznałam, że powinny już sobie poradzić z produkcją pieczątek z ziemniaków. Zabrałyśmy się więc szybko do pracy.
Pokazałam dziewczynom jak przecinać ziemniaki, osuszać powierzchnię i przygotowywać do wycinania. Od biedy daje się na takim obsuszonym ziemniaku namalować mazakiem kształt, który się chce wyciąć, więc dziewczynkom łatwiej było poradzić sobie z wymyśleniem i wycięciem wzoru.
Lusia potrzebowała z początku troszkę pomocy przy odcinaniu zbędnych części ziemniaka, ale przy kolejnej pieczątce (na serduszkach przecież nie mogło się skończyć), próbowała już sama i szło jej coraz lepiej.
Zamiast tuszu używałyśmy farby plakatowej, co jest pewnym utrudnieniem, bo pieczątki się ślizgają i trzeba przykładać je precyzyjnie. Na szczęście wystarczyło kilka prób, żeby dziewczyny załapały jak to robić.
Jak wspomniałam, po serduszkach przyszła pora na inne wzory, szybko pojawiły się buźki, gwiazdki, koniczynki a nawet delfinek i rybka. Zaczęłam się nawet obawiać czy zostaną nam jakieś ziemniaki na obiad, bo nastąpił zupełny pieczątkowy szał. Powstało kilka arkuszy stemplowanego papieru, do wykorzystania w przyszłych projektach, jako baza do zrobienia, pudełka, okładki czy tym podobnych rzeczy.
Na koniec Misia rzuciła okiem na kawałek deseczki leżący obok kominka i powiedziała głośno: „Ciekawe, czy da się odbijać tak na drewnie?”. Po czym natychmiast wypróbowała swój pomysł. W duchu modliłam się by nie zechciały sprawdzać przydatności ziemniaczanych stempli do dekoracji ścian.
* * *
Artykuł bierze udział w drugiej edycji projektu Czarowanie przez Czytanie
Ach, stare, dobre pieczątki z ziemniaka 😉
TO teraz następne wyzwanie: litery i cyfry jako pieczątki (a przy okazji symetria) 😉
No no. Nie powiem. Ciekawa koncepcja.
To nie lada wyzwanie 😉
Myślę, że młodszą mogłoby zainteresować.
Bardzo lubimy takie manualne zabawy 🙂 To idealne ćwiczenia na motorykę małą i…rozwój samodzielności. Misia miała naprawdę fajny pomysł! Musimy go wypróbować!
Bardzo dobrą książkę polecacie! Ja czytałam dawno, ale co ciekawe, J. sam wrócił do niej w ubiegłym miesiącu. Ale na „czarowanie” już miałam inny pomysł.
A pieczątki, oczywiście, klasyka 🙂 Kiedyś stemplowalismy tak szary papier i był jak znalazł do pakowania prezentów (farbki dają efekt nawet lepszy niż tusz, no i się zmywają ;))